Afera, w którą wmieszał się prywatny detektyw Piotr Klucha, zaczęła się niewinnie. Do drzwi biura zapukali załamani rodzice nastolatka, który pożegnał się z życiem na szczycie Świnicy. Zdarzenie wyglądało na samobójstwo - według zeznań świadków chłopak rozłożył ręce i skoczył w przepaść. Nie zostawił jednak żadnego listu pożegnalnego, nie miał powodów, żeby się zabić... Dlaczego to zrobił? A może ktoś mu "pomógł"?
Detektyw przyjmuje zlecenie i całkowicie przypadkowo trafia w wir wydarzeń, które z samobójstwem młodego chłopaka mają niewiele wspólnego.
Jacek Rębacz debiutuje w wydawnictwie Supernowa powieścią kryminalną Zakopane: Sezon na samobójców. Powieść liczy sobie zaledwie 175 stron, przez co doskonale nadaje się na wakacyjny, deszczowy wieczór. Nadaje się tym bardziej, że jest to zdecydowanie debiut udany.
Co ciekawe, nie mam wcale na myśli smakowitego i nieźle zakręconego głównego wątku fabularnego, o którym nie wspomnę ani słowa - wszak 175 stron powieści to niedużo, więc niechcący mógłbym zepsuć przyjemność płynącą z lektury co najmniej połowy książki. Zamiast tego opowiem o tle opowieści.
Akcja, jak sugeruje tytuł, dzieje się w Zakopanem. Każdy z was był w Zakopanem, prawda? Krupówki, Gubałówka, Kasprowy Wierch, skocznia narciarska, te sprawy… Miłe, turystyczne miasto… Aaaa, tu Cię mam: nieprawda. Bo za fasadą turystycznego raju kryją się brudy, które lepiej zamiatać pod dywan. Mieszkający przez pewien czas w Zakopanem autor postanowił zrobić inaczej i wyciągnął brudy na światło dzienne. Dzięki temu poznacie ten zimowy kurort od strony, od której najmniej byście się spodziewali.
Lewe interesy, chciwi górale, ceny z kosmosu, chińskie wyroby udające „oryginalne pamiątki z gór”, przekręty budowlane i polityczne, Ksiądz Dyrektor, z którym włodarze konsultują wszystkie ważne decyzje, prywata, wyzysk pracowników, praca na czarno w pensjonatach, mafia, korupcja, równi i równiejsi… długo można wymieniać. Autor na 175 stronach swojej powieści naraził się chyba wszystkim mieszkańcom Zakopanego. Opowieść niby jest fikcyjna, ale jej tło niebezpiecznie przypomina faktyczne wydarzenia. W szerszej perspektywie stolica Tatr staje się wręcz zwierciadłem, w którym odbijają się chyba wszystkie problemy ówczesnej Polski.
Powieść napisana jest z werwą, lektura przyjemnie wciąga, fabuła pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, wszystko okraszone sporą dawką czarnego humoru i celnych spostrzeżeń na temat niewesołej rzeczywistości. Do tego bohater, którego łatwo polubić. Czego więcej wymagać od kryminału? ■
Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).
Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.