Najnowsza, jeszcze ciepła książka lubelskiego wydawnictwa Fabryka Słów to antologia dziesięciu opowiadań. Powodem, dla którego zostały umieszczone w jednym zbiorku, jest ich tematyka. Tak przynajmniej twierdzi wydawca. Ogniwem łączącym te dziesięć historii są oczywiście tytułowe demony.
Zdaję sobie sprawę z faktu, że recenzje czyta się głównie dla prostej odpowiedzi na pytanie: warto czy nie? Ech, żeby to tylko było takie proste! No bo co my tutaj mamy?
Jarosław Grzędowicz - "Obol dla Lilith"
Zdecydowanie najlepsze opowiadanie ze zbiorku. Grzędowicz pełną gębą, czyli przygnębiający klimat plus życiowy pechowiec w jednej z głównych ról. Nie wszystko jednak daje się wytłumaczyć pechem. Świetny bohater pierwszoplanowy, świetna wizja innej rzeczywistości. Jednym zdaniem, Grzędowicz w najlepszej formie.
EuGeniusz Dębski - "Valca Demona"
Ciekawy pomysł. Nieuniknione skojarzenia z 13-tym piętrem i Matrixem. Końcówka zaś pomysłem przywodzi na myśl Szósty zmysł. Brrr, nieprzyjemnie dowiedzieć się, że świat nie jest taki, jakim nam się wydawał. Co gorsza, również z nami nie wszystko jest w porządku. Opowiadanie jednak mnie nie przekonało. Może dlatego, że wszystko jakieś takie znajome? Może dlatego, że znam znacznie lepsze dzieła szanownego autora?
Maja Lidia Kossakowska - "Więzy Krwii"
Artysta i jego demoniczne figurki. Nietypowa pasja. Nieszczęśliwa miłość. Opowiadanie jest wyśmienite. Nie, inaczej: dwie trzecie opowiadania jest wyśmienite. Końcówka bowiem odziera je z całej magii i niszczy misternie budowany klimat. Mimo wszystko warto przeczytać.
Paweł Siedlar - "Brzytwą kochanie, brzytwą"
Zupełnie przeciętna historia pewnego morderstwa. Po autorze Ewolwenty w cieniu wysokich kominów i Czekając w ciemności naprawdę spodziewałem się czegoś więcej. Sztampowo, schematycznie i bez zaskoczeń.
Eva Snihur - "Zoa"
Cmentarz, z którego nie można wyjść. Tajemnicza dziewczyna prosząca o przysługę. Bardzo fajny klimat, ale pomysł i rozwiązanie jako żywo przypomina Szósty Zmysł czy Oni. Przeczytać jednak warto. Opowiadanie było wcześniej publikowane w magazynie Science Fiction.
Jacek L. Komuda, Maciej Jurewicz - "36 pięter w dół"
"Przepraszam pana bardzo" - tuż po wyjściu z autobusu zatrzymał mnie głos faceta, który wysiadł razem ze mną. "Przepraszam, ale chciałbym wiedzieć, co pan tam czytał? Bo śmiał się pan, że ho ho!" Ano, czytałem opowiadanie Komudy i Jurewicza. Współczesny świat w krzywym zwierciadle, celowo przejaskrawiony, ale jednocześnie brutalnie prawdziwy. Tratujący się w hipermarketach ludzie. Ogłupiająca telewizja. Śmiech przez łzy? Niedoceniany pracownik telewizji PolNet VI dostaje propozycję nie do odrzucenia. Szybko okazuje się jednak, że nowa praca daje zaskakujące efekty. Zdecydowanie warte przeczytania.
Artur C. Szrejter - "Skrzynia z Zamku Anioła"
Jedno z najsłabszych opowiadań w zbiorku. Demon kontra papież Grzegorz VII oraz Boemund Guiscard, na dokładkę Saraceni i płonący Rzym. Pachnie historią alternatywną, więc zdecydowanie nie dla mnie.
Andrzej Pilipiuk - "Czytając w ziemi"
Bardzo dobre opowiadanie Pilipiuka! Nie ma w nim ani połowy gumofilca Wędrowycza (chociaż archeolog Tomasz Olszakowski to dobry znajomy ze Znaleziska, trik nauczyciela z butelkami pryty też jakby znany), jest za to klimat, odrobinkę grozy i sporo nudnej pracy archeologów. Dobre. Coś nowego, innego i świeżego w wykonaniu ojca najbardziej słynnego egzorcysty Polski.
Rafał A. Ziemkiewicz - "Akwizytor"
Było! W Scienece Fiction! Ale i tak warto przeczytać, bo to dobre opowiadanie jest. Wścibski redaktor pewnego szmatławca kontra sam diabeł i magiczna oferta firmy "Sprawiedliwa Magia". No, sami powiedzcie, ile razy marzyliście o tym, aby dokopać temu wrednemu, ohydnie bogatemu sąsiadowi z naprzeciwka? Tak, temu krętaczowi, oszustowi i złodziejowi? A co, gdybyście mogli to zrobić? Jednym słowem? Ot, żeby mu ręka uschła, gadzinie! Głębsze przesłanie opowiadania jest porażające: każdy obywatel RP w większym lub mniejszym stopniu jest złodziejem i kombinatorem. Zdecydowanie warto przeczytać.
Jacek Piekara - "Sierotki"
Mordimer Madderdin, sławny inkwizytor Hez-Hezronu, sługa Boży, młot na czarownice i miecz w ręku Aniołów ponownie w akcji. Nowa wersja Jasia i Małgosi tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Fajne, jak zwykle.
ilustracja: © Dominik Broniek, Fabryka Słów
Koniec.
Dziesięć opowiadań, zaskakująco mało demonicznych. To chyba główny zarzut: te opowiadania po prostu nie są straszne! Po lekturze zbiorku dochodzę do dwóch wniosków. Po pierwsze, w niektórych opowiadaniach demony zostały wstawione ewidentnie na siłę, czasami wręcz trudno się ich doszukać. Po drugie, moja definicja przymiotnika "demoniczny" jest odmienna od tej, którą znają w Fabryce Słów. Upiorny, straszny, niesamowity, mrożący krew w żyłach? Żadne z tych opowiadań nie spełnia tych kryteriów. Dużo tutaj dobrych pomysłów, dużo ciekawych historii, ale rozczaruje się ten, kto wnioskując po tytule spodziewa się grozy i ciarek wędrujących po plecach. Jedno natomiast jest pewne: autorzy opowiadań to największe sławy polskiej fantastyki współczesnej. Prawie wszyscy.
Całość ciekawa, jednak nie wybitna. Żadne z tych opowiadań nie tworzy nowej jakości: wszystko już było, wszystko znane. Tak naprawdę wyróżniłbym jedynie trzy opowiadania: Grzędowicza, Kossakowskiej i duetu Komuda-Jurewicz.
Pora na podsumowanko, a ja mam dylemat. Z jednej strony trudno powiedzieć, że książka do niczego się nie nadaje. Z drugiej: wybitna na pewno nie jest. Ot, średniawka. Trzy (prawie) bardzo dobre opowiadania to trochę za mało na blisko 450 stron. Dwadzieścia osiem złotych to też niemało. No cóż, sami musicie zdecydować. ■
Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).
Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.