Pierwszy wymiar

W Nowej Harmonii, niewielkiej wspólnocie ludzi żyjących poza Rozległą Siecią, ciemne chmury przesłoniły niebo i zaczął padać śnieg. Waliło z nieba niczym z rozprutej pierzyny. Cholera! Znów zima w wakacje? - pomyślałem niechętnie, sięgając po schłodzoną wodę mineralną. Za oknem termometr pokazywał 30 stopni. W cieniu.

Recenzja: Mroczna rzeka, John Twelve Hawks

Ilustracja do utworu John Digweed & Nick Muir Ft. John Twelve Hawks - "Live off the Grid" z albumu "The Traveler"

Ledwo uporałem się ze Skarbem w glinianym naczyniu, którego akcja dzieje się w czasie rekordowo mroźnej zimy w Dębiej Górze, a już trafiam za Wielką Wodę wcale nie po to, żeby zażywać ciepła. Jakiej wyobraźni trzeba użyć, żeby w takich warunkach czytać o mrozie? Oto prawdziwa potęga literatury - w ułamku sekundy, siedząc wygodnie w fotelu, w trzydziestostopniowym upale, przenosisz się gdzieś, gdzie pada śnieg, a ludzie marzną. Nawiasem mówiąc, to wcale nie jest ich największy problem.

Druga część trylogii Czwarty Wymiar ponownie przenosi nas do paranoicznego świata ciągłego zagrożenia, który zdążyliśmy poznać w Travelerze. Dla przypomnienia:

Jeden ze sposobów percepcji historii każe postrzegać ją jak opowieść o nieustannej bitwie. Konflikcie pomiędzy jednostkami, w których głowach rodzą się nowe idee, a tymi, którzy pragną kontrolować społeczeństwo. Część z was zapewne słyszała plotki o pewnej grupie potężnych i wpływowych ludzi nazywanych Tabulami. Tabulowie kierowali działaniami królów oraz rządów, wykorzystując do tego własną filozofię totalnej kontroli. Oni chcą przemienić świat w gigantyczne więzienie, w którym więźniowie znajdują się pod ustawiczną i nieprzerwaną obserwacją. (…) Część ludzi nie uświadamia sobie tego, co się dzieje. Inni wolą być ślepi. (…) Mimo że część z nas zrezygnowała z pewnych zdobyczy technologii, wciąż jesteśmy świadomi tego, w jaki sposób komputer zmienił świat. To naprawdę jest nowa historyczna era: Era Rozległej Sieci. Kamery monitorujące oraz wszelkiego rodzaju czujniki są już niemal wszędzie. Niedługo coś takiego jak prywatne życie zniknie całkowicie. Wszystkie te zmiany są usprawiedliwiane przez rozszerzającą się kulturę strachu (…).

Przyznam szczerze: czekałem z utęsknieniem na tę książkę, bo choć pierwsza część nie była pozbawiona wad, wizja autora była niezwykle intrygująca. Jak się okazuje, Mroczna rzeka ma do zaoferowania jeszcze więcej niespodzianek, niż jej poprzedniczka. Oprócz sześciu wymiarów, matrixowego klimatu, pościgów i potyczek oraz wszystkich tych elementów, o których wspomniałem przy okazji recenzji Travelera, znajdziemy tutaj szczyptę historii w klimacie Kodu Leonarda da Vinci i archeologiczne poszukiwania bohaterki na myśl przywodzące wyczyny Lary Croft. Co ciekawe, ten koktajl dalej jest strawny. Generalnie, bo motyw z Arką Przymierza wydał mi się mocno przekombinowany, nie wspominając już o absurdalnej wręcz łatwości, z jaką Maya dostaje się do artefaktu, którego szukają pewnie miliony osób na całym świecie.

grafika: ilustracja do muzyki John Digweed & Nick Muir Ft. John Twelve Hawks - Battle

Ilustracja do utworu John Digweed & Nick Muir Ft. John Twelve Hawks - "Battle" z albumu "The Traveler"

Mimo kilku wad fabularnych (zwykle chodzi właśnie o wspomnianą łatwość, z jaką bohaterom udaje się to czy tamto), książka przyjemnie wciąga i pozwala zapomnieć o całym bożym świecie. Pewnie wciągała by jeszcze mocniej, gdyby tłumacz i redakcja bardziej się postarali. Niestety, tom drugi powiela wady pierwszej części. A więc i tutaj mamy do czynienia z dziwną sztywnością językową, błędami interpunkcyjnymi, literówkami. Tłumaczenie wygląda na robione w pośpiechu, brakuje mu finezji - wygląda to tak, jakby zdania tłumaczone były dosłownie słowo po słowie. Wszystko to skutecznie zmniejsza przyjemność płynącą z lektury.

Warto wspomnieć także o zabiegu, jaki tajemniczy John Twelve Hawks zastosował celem łatwiejszego odnalezienia się w - opuszczonym ponad rok temu - świecie powieści. Książkę poprzedza słowo od autora i wstęp zatytułowany Dramatis personae, dzięki którym przypomnimy sobie, o co w tym wszystkim chodzi i gdzie zostawiliśmy bohaterów. Ponadto w tekście znajdziemy różnego rodzaju przypominajki - miłe, aczkolwiek czasami irytujące fragmenty, które opowiadają nam o tym, o czym czytaliśmy wcześniej. Tak czy siak, autor zadbał, aby powrót do Czwartego Wymiaru był bezstresowy.

Mroczna rzeka to powieść, którą łyka się - mimo wszystkich wspomnianych wad - w kilka godzin. To jej największa zaleta. Na oficjalnej stronie internetowej JXIIH można znaleźć informację, że kolejna, zarazem ostatnia część, ukaże się w 2009 roku. Przeczytam z przyjemnością. ■

PS. O genezie zdjęć użytych w recenzji i o historii związanej z podlinkowaną muzyką poczytasz w recenzji pierwszego tomu trylogii.

Poprzednia recenzja„Opowieść wigilijna”
Następna recenzja„Albowiem jesteśmy jeno mięsem...”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Opowieść wigilijna”
Następna recenzja„Albowiem jesteśmy jeno mięsem...”