Co pewien czas na łamach czytelni polecam wam książki, które nie mają nic wspólnego z fantastyką, sensacją czy horrorami. Zwykle są to książki, na które wpadam przypadkiem lub wręcz przeciwnie - dostaję od kogoś znajomego z poleceniem "musisz to przeczytać". Są też takie pozycje, które po prostu czytam z premedytacją. Dzisiaj, w pierwszy dzień Wielkanocy, zaprezentuję wam książkę wyjątkową. Sięgnąłem po nią głównie przez wzgląd na osobę autora - równie wyjątkową jak jego książka.
Nie macie czasami wrażenia, że świat, który nas otacza, pędzi do przodu w zastraszającym tempie? W natłoku spraw, które codziennie nas otaczają i absorbują, które wręcz kradną nam czas, bardzo rzadko mamy okazję pochylić się nad tym, co naprawdę jest ważne. Praca spycha na bok nie tylko przyjaciół i rodzinę – co samo w sobie jest wystarczająco groźne – ale przede wszystkim sprawy o fundamentalnym znaczeniu dla każdego z nas. Takie, jak wiara i Bóg.
Bez obaw - nie zamierzam ani was nawracać, ani smęcić na temat postępującej laicyzacji naszego, jakby nie było - katolickiego społeczeństwa. Nie robi też tego autor Tabletek z krzyżykiem, który i bez takich wyzwań podjął się zadania karkołomnego. Otóż postanowił napisać o Bogu i wierze bez zbędnego moralizatorstwa, ze swadą i humorem odpowiadając na pytania, które być może również i wam nie raz przyszły do głowy.
Na Szymona Hołownię natknąłem się po raz pierwszy kilka lat temu w jednym z numerów Newsweeka. Facet pisał artykuły i reportaże na tematy obracające się wokół religii. Pisał ciekawie, miał dobry warsztat i - co najważniejsze - jego styl dalece odbiegał od tego, co nazwałbym "kapłańskim zacietrzewieniem". Podejrzewam, że to właśnie ten ostatni czynnik miał największy wpływ na jego obecną pozycję w mediach, w których traktowany jest jako ekspert od tematów dotyczących Kościoła Katolickiego. Co ciekawe, Szymon jest osobą świecką. Jego klasę potwierdza chociażby Nagroda Dziennikarska „Ślad” im. Bp. Jana Chrapka, którą przyznano mu w 2007 roku za głęboką znajomość tematyki religijnej w połączeniu z doskonałą orientacją w świecie współczesnej kultury oraz stworzenie nowatorskiej na polskim gruncie formuły pisania o sprawach religijnych. Sam nie ująłbym tego lepiej. Można ewentualnie dorzucić jeszcze jedno zdanie: Hołownia łączy, a nie dzieli. Facet swoją postawą udowadnia, że chrześcijaństwo we współczesnym świecie ma rację bytu, a wierzący to nie jest jakiś dziwoląg, ale po prostu człowiek, który kieruje się pewnymi zasadami.
[…] obraz mojego kościoła i mojej wiary, jaki rysują media […] jest boleśnie płytki. […] patrząc nań, nie powiększam stanu mojej wiedzy, a tylko tuczę emocje.
Nie mam pewności, komu bardziej przydadzą się Tabletki z krzyżykiem. Książka napisana jest w taki sposób, że powinna spodobać się zarówno wierzącym, jak i ateistom, na pewno jednak pomoże wątpiącym. Na blisko 350 stronach znajdziecie odpowiedzi na setki pytań związanych z Bogiem i religią. Czasami są to pytania absurdalne (pozornie), innym razem śmieszne, są też jak najbardziej poważne. Hołownia udziela na nie odpowiedzi po swojemu: ciekawie i z humorem, mądrze, wychodząc z założenia, że nie ma pytań głupich. I jeszcze jedno: w tej książce nie ma ani słowa o: lustracji księży, toruńskiej rozgłośni, skandalach obyczajowych czy biskupich nominacjach.
Ale, ale. Opowiadam tutaj o pytaniach, na które odpowiada Szymon, a nie dałem jeszcze żadnego przykładu. Już sam podtytuł książki daje pewne wskazówki: „Pierwsza pomoc w lękach związanych z Bogiem, końcem świata, czyśćcem i duchami”. Spodziewacie się czegoś w stylu: Kim jest Bóg? Kto to jest Maryja? Dlaczego grzeszymy? Ha! Spójrzcie na to:
Rozumiecie już, dlaczego ta książka jest taka wyjątkowa?
Zerkając na powyższą listę można odnieść wrażenie, że Hołownia to wariat. Który poważny autor zajmowałby się takimi sprawami? Zabawne: w odpowiedziach na takie absurdalne pytania Szymon przemyca solidną dawkę wiedzy na temat naszej wiary, często popartej cytatami z Pisma Świętego, Katechizmu Kościoła Katolickiego i całej sterty innych pism i książek o fundamentalnym znaczeniu religijnym. Wiedza autora imponuje. Dwa lata, które poświęcił na prace nad Tabletkami... nie poszły na marne.
Na koniec słowo o budowie książki. Tabletki z krzyżykiem podzielone są na cztery główne części, każda z nich ma w nazwie tabletki. I tak znajdziecie tutaj: Tabletki o sławnych ludziach, Tabletki fundamentalne, Tabletki okołonaukowe, Tabletki pośmiertne. Każdą część opatrzono w szczegółową bibliografię, dzięki której zainteresowany czytelnik z łatwością może poszerzać wiedzę we własnym zakresie.
Książkę można czytać w dowolny sposób: od deski do deski, na wyrywki, w razie potrzeby. Hołownia w „Instrukcji obsługi” pisze między innymi: Gdy w duszy nagle pojawi się uczucie gniecenia i gonitwa myśli krążących wokół jakiegoś duchowego pytania, należy otworzyć książkę na spisie treści, wyłuskać właściwą tabletkę (oznaczoną stosownie), a następnie ją przeczytać. Jeśli dolegliwość nie ustąpi, trzeba zażyć wszystkie tabletki związane z danym pytaniem.
Tabletki z krzyżykiem to mądra i dająca do myślenia książka. Okazuje się, że o naszej wierze ciągle jeszcze da się pisać językiem zrozumiałym dla każdego, bez nienawiści i z poszanowaniem odmiennych poglądów. Okazuje się, że o trudnych sprawach można opowiadać ciekawie, z humorem i bez zbędnego moralizatorstwa.
Szymon Hołownia potrafi.
I za to właśnie go lubię. ■
Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).
Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.
erarchpembrok
Wysłano 16 czerwca 2008 o 10:42Fajny blog! Zajrzę tu zapewne jeszcze nie raz.
O Hołowni nie wiem zbyt wiele, ale recenzja wygląda zachęcająco. Mówiących o religii bez zacietrzewienia mamy w Polsce... jak na lekarstwo (to a propos tych tabletek :)). I to z obu stron barykady.
bert Autor
Wysłano 24 czerwca 2008 o 22:18Dziękuję i zapraszam serdecznie :) Ostatnio co prawda mocno opuściłem się w recenzjach (ach, ta praca!), ale wkrótce zamierzam nadrobić zaległości. Bo praca, pracą, ale książki przecież czytać trzeba! :)
Pozdrowienia