Tryb bojowy mode on

Tam... jest kosmos. Za tym sufitem. I tam, w kosmosie, na dalekiej planecie rośnie sobie Vuko 'Nitj'sefni' Drakkainen. Kiedyś niezwyciężony wojownik, jednoosobowy, praktycznie niezniszczalny rescue team. Teraz - drzewo. Ponoć głupca najłatwiej poznać po tym, jak kończy...

Recenzja: Pan lodowego ogrodu, t. 2, Jarosław Grzędowicz

Długo przyszło nam czekać na drugi tom Pana Lodowego Ogrodu. Wreszcie książka się ukazała i okazało się, że - jak u Szymona Majewskiego - "końca nie widać". A przecież mówili, że będą dwie części. Obiecywali! Ech...

Przed lekturą drugiego tomu sięgnąłem raz jeszcze po pierwszy. Chciałem sprawdzić, czy za drugim razem równie łatwo wsiąka się w świat wykreowany przez Grzędowicza. Zapewniam - nie tylko się wsiąka, ale i zapada po uszy. Kompletnie nie przeszkadza fakt, że znamy wszystkie kłody, które autor rzuca pod nogi bohaterom. O klasie tej powieści decyduje klimat, który Grzędowicz stworzył w jakiś niepojęty wręcz sposób.

Czarownik

Kapłan © J. Marek, Fabryka Słów

Drugi tom zaskakuje zmianą proporcji. Przez większą cześć książki akcja - w sensie: krew, pot i łzy - zogniskowana jest wokół młodego cesarza, który, jak pewnie pamiętacie, w nadzwyczaj nieprzyjemnych okolicznościach zmuszony był opuścić rodzinny pałac. Zamieniony w drzewo Vuko ma więcej czasu na, powiedzmy, przemyślenia. Ta zmiana proporcji przypomina mi o bardzo ważnej rzeczy: o kapitalnej konstrukcji drugiego tomu. Spójrzcie: jedna z pierwszych, mocno zapadających w pamięć scen z pierwszej części to człowiek zaklęty w drzewo i dramatyczne "kill me" rodem z Obcego. Drugi tom - zaczynamy od człowieka zaklętego w drzewo. Nawet "kill me" się znajdzie. Dalej: ważne spotkanie z Kruczym Cieniem. Teraz zmiana: w pierwszej części śledziliśmy poczynania Vuko, natomiast młodego tohimona raczej poznawaliśmy. Tym razem to Ulf daje się poznać lepiej, natomiast z cesarzem będziemy kryć się i uciekać przed prześladowcami. Pod koniec obu tomów: obaj bohaterowie w środku dynamicznej akcji, pokręcone wizje dziwnych światów (tym razem bardziej geometryczne niż boschowskie, ale równie plastyczne) i zakończenie, w którym jeden z nich wpada w ogromne tarapaty. Dla mnie - bomba.

Drugi tom Pana Lodowego Ogrodu przynosi kolejne obrazy i sceny, które dramatycznie odciskają się w naszej pamięci i potem trudno się ich pozbyć [Ves, Załoga G]. Chyba jeden z najlepszych pomysłów to nowy tryb bojowy Vuko, aktywowany za pomocą jagód z uroczyska. Sposób, w jaki Grzędowicz pisze o eksterminacji Węży zwala z nóg. Myślicie, że autor podąży „z kamerą” za bohaterem lub znowu - prawie jak w Doomie - pooglądamy sobie bryzgającą krew oczyma Ulfa? Nic bardziej mylnego. Grzędowicz zaserwuje nam krótkie, oszczędne migawki, wspomnienia, które od czasu do czasu będą dręczyć bohatera. Migawki doskonale wpisane w równie oszczędny styl, jakim autor posługuje się i w tej części powieści. Przecież znów jakimś magicznym sposobem wystarcza mu ledwie kilka słów, aby zbudować nastrój, opisać otoczenie czy postać.

Wędrówka

Wędrówka © J. Marek, Fabryka Słów

Cyniczne komentarze Vuko, takie typowo filmowe onelinery, potrafią rozbawić do łez. Podobnie jak dialogi z Cyfral. Fenomenalną sprawą jest fakt, że autor konsekwentnie odmawia bohaterowi łatwych rozwiązań: niby jest Czyniącym, ale nie chce i nie bardzo potrafi korzystać z magii. Oczywiście problem siedzi w jego głowie: racjonalne podejście Vuko do rzeczywistości kompletnie wyklucza wiarę w nadprzyrodzone umiejętności. Mówiąc po ludzku: Vuko w cuda nie wierzy, nawet jeśli właśnie je widzi. Podejrzewam jednak, że już wkrótce nie tylko w nie uwierzy, ale i zacznie czynić - ten proces przecież właśnie się zaczął. Czyżby czekało nas spotkanie z eksterminatorem doskonałym?

Druga część Pana Lodowego Ogrodu, na przekór zwykłym w podobnych przypadkach tendencjom, jest równie dobra, jak pierwsza. Niby brakuje tego odurzenia, z którym mieliśmy do czynienia w pierwszym tomie (dziwny, nowy świat, na dobrą sprawę nie wiadomo, co się dookoła bohatera dzieje), niby miejscami akcja wyraźnie zwalnia, a jednak Grzędowicz dalej zachwyca: po równo pomysłami, jak i warsztatem literackim.

Sprawa jest prosta. Tych, którzy czytali pierwszy tom, nie ma sensu przekonywać, żeby sięgnęli po kontynuację. Na pewno zrobili to natychmiast, kiedy tylko książka ukazała się na rynku. Dowody są niezbite: już w pierwszym tygodniu sprzedaży Pan Lodowego Ogrodu t.2 trafił do pierwszej dziesiątki listy bestsellerów księgarni Merlin.pl. Wygląda na to, że Grzędowicz ma szansę powalczyć o kolejne nagrody literackie i stać się pierwszą osobą, która dwa razy pod rząd zgarnie Zajdla, Sfinksa i Śląkfę - czego życzę mu z całego serca. Moim skromnym zdaniem jest to obecnie najlepszy polski pisarz fantastyczny. Mam wrażenie, że mógłby go przebić tylko Sapkowski - jeśli, oczywiście, w końcu coś napisze.

Podsumowując: świetna kontynuacja wyśmienitej powieści. Jeśli do tej pory, jakimś cudem, lektura Pana Lodowego Ogrodu was ominęła, nadrabiajcie zaległości. Książka Grzędowicza po prostu miażdży i wgniata w ziemię. ■

Poprzednia recenzja„Zaczipowani”
Następna recenzja„Wojna Zet”
11 komentarzy
mads
Wysłano 01 marca 2008 o 16:39

Oftop: śliczny masz ten serwis. :)

bert
Wysłano 01 marca 2008 o 22:14

Jak oftop, to oftop: Normalnie się wziąłem i zaczerwieniłem :) Straszny cukr, ale jaki miły :)

Wszystkim niezorientowanym pragnę nadmienić, że Mads był jedynym oceniaczem projektu czytelni (zaufałem jego umiejętnościom "ergonomicznym") oraz zasugerował kilka ulepszeń - jedne skrytykowałem, inne wziąłem sobie do serca.

Pozdrowienia, madsiu :)

p0rk
Wysłano 16 kwietnia 2008 o 16:56

To ja też oftop: Bogu niech będą dzięki za ten serwis! :) Regularnie zaglądałem na stronę ZałogiG, a teraz będę tutaj. Tak trzymać!
Pozdr :)

bert
Wysłano 20 kwietnia 2008 o 22:05

Moja wrodzona skromność nie pozwala mi skomentować Twojego postu, p0rk :)

solar
Wysłano 04 maja 2008 o 13:12

kiedy pojawi się kontynuacja drugiego tomu? coś wiadomo?

bert
Wysłano 04 maja 2008 o 14:59

W kuluarach szeptano o jesieni 2008. Nie przywiązywałbym się jednak specjalnie do tego terminu... Na pocieszenie: w czerwcu Fabryka Słów planuje wydanie kolejnego zbiorku opowiadań Grzędowicza pt. "Wypychacz zwierząt". Więcej szczegółów:

http://www.fabryka.pl/zapowiedzi.php?id=208&flash=y

Rita Saghen
Wysłano 21 czerwca 2008 o 19:14

;-P long time no see...

Witam ponownie, panie Robercie!

:D Zgadzam się z każdym słowem Twoich recenzji książek Grzędowicza, czytam je rozbawiona i przepełniona uwielbieniem dla Mistrza. A teraz do rzeczy...

Przeczytałam oba tomy dwukrotnie i, w oczekiwaniu na trzeci, nadal mam ochotę do nich wracać, co w przypadku innych autorów nieczęsto się zdarza. I coraz bardziej odnoszę wrażenie, że Grzędowicza nie należy określać mianem pisarza fantastycznego, (chociaż znaczenie dosłowne jest nadwyraz trafne). To tylko gatunek, sucha informacja. Ważniejsze jest to, że Grzędowicz jest Czyniącym i czyni z nami, czytelnikami, cuda!!! Bo jak inaczej nazwać to, co się dzieje z szarym zjadaczem chleba, kiedy pochłania go jakikolwiek tekst tego autora?

Jeśli jeszcze ktoś potrzebuje zachęty, powiem tak:
JAROSłAW GRZĘDOWICZ JEST GENIUSZEM! ZALECA SIĘ USTALIĆ GRAFIK ZAJĘĆ TAK, BY KAŻDEGO DNIA, OBOWIĄZKOWO, MIEĆ CZAS NA CZYTANIE JEGO KSIĄŻEK Z NALEŻYTYM NABOŻEŃSTWEM OCZYWIŚCIE! AMEN :D

bert
Wysłano 24 czerwca 2008 o 22:05

Witam również, Panno Rito :)

Z tymi tzw. "pisarzami fantastycznymi" to faktycznie jest trochę tak, jak piszesz. "Ukrywanie się" pod płaszczykiem fantastyki zwykle spycha ich na margines literatury. Zresztą, pisałem o tym nie raz w swoich recenzjach. Wielka to szkoda, bo potencjalnych czytelników prozy takiego Grzędowicza odstrasza cała ta "powierzchowna fantastyczność" i zwykły mainstreamowiec nie ma najmniejszych szans trafić na po prostu świetnie napisaną powieść, która, jak słusznie zauważyłaś, czyni z czytelnikiem cuda.

Chyba że ma taką córkę, jak Ty, co to - bezwzględnie wykorzystując chwile słabości i ogólnego osłabienia organizmu - po prostu delikatnie wepchnie w łapki odpowiednią lekturę :)

Pozdrawiam serdecznie

McLovin
Wysłano 31 sierpnia 2008 o 13:53

druga czesć PLO to mielizna totalna. jakieś pianie o patriotyzmie Kirenenow. Banalne rozwiązania dotyczace odzyskiwania przez Vuka postaci i mocy. Brak klimatu pierwszej części. Brak jakichkolwiek zagadek dotyczacych akcji, które poprzednio byly w mierę zajmujace typu: fenomen zimnej mgły. Brak przemyslen glownego bohatera dotyczacych pozostalych poszukiwanych naukowcow. Infantylizacja postaci Drakkainena (zbrodnia popelniona na dzieciach i kobietach wezy, o którą się obwiniał okazala sie po chwili sprawiedliwą samoobroną), drażniace przekleństwa raz po chorwacku raz po fińsku, na poziomie podstaw gramatyki nie wiadomo czemu służą, bo przecież gdy drakkainen mówi w języku miejscowych to tłumaczone jest to na polski.Porzucony został takze pamiętnikarski ton opowieści mlodego zurawia, ktory pozwalal nabrać do opowiesci dystansu i komentować ja od czasu do czasu. Drazniace wtrety na siłę próbujace odwzorowac psychike Kierenenow (fanatyczną?), w nawiazaniu do tradycji japonskich, ktorych autor mieni się znawcą. Dialogi młodego cesarza z Wodą - to chyba żywcem przeniesione z Rudej Sfory tak przygłupie i smieszne. No i imiona glownych bohaterow anyone? po koniu Bebenku -arcyszpieg Snop heh. Czekałem na cos na poziomie ASa, Brzezinskiej lecz się nie doczekałem bo nastapila jakaś "achaizacja" opowiesci w sferze mentalnosci bohaterow, o akcji ktorą można podsumować:"idą i nie dochodzą nigdzie". Zal. całośc nie czyta sie źle, ale moja wiara w polską fantastykę, lepszą od amerykanskiej papki, znoszącą podzialy pomiedzy literatura wysoka, a popularną podupadła. z tego banalu, w którym zaczynają grzeznać autorzy fabryki słow, coraz częsciej anglosaska sf wychodzi. i cóż że dla kasy. moze nowa ksiażka brzezinskiej da rade..

moon
Wysłano 08 maja 2010 o 13:10

Drogi McLovin, nikt cię nie zmusza do czytania PLO, możesz się poświęcić bardziej wyrafinowanej lekturze, encyklopedię polecam.Gramatyka z pewnościa cię nie zawiedzie. oczywiście możesz wyjawiać własne opinie, niemniej odnoszę wrażenie, że ktoś tu jest lekko przerafinowany...Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Zaczipowani”
Następna recenzja„Wojna Zet”