Zaczipowani

Najpierw nadadzą ci unikalny numer w systemie, zbiorą i zakodują wszystkie dane na twój temat. Wiesz: personalia, kolor oczu, wzrost, najważniejsze daty, numer prawa jazdy, informacje o ubezpieczeniu, o pracy, dane biometryczne, dane medyczne, DNA, podatki, kredyty, stan konta. Wrzucą to wszystko do jednej, gigantycznej bazy danych. A potem wszyją ci miniaturowy czip w prawą rękę i zapewnią, że to dla twojego bezpieczeństwa. Czujesz się bezpiecznie? Witaj w nowym, pięknym świecie.

Recenzja: Bydło, Greg M. Sarwa

Krajowy System Identyfikacji NIDS, „cyfrowy Gabriel”, oficjalnie miał za zadanie realizację nowego programu federalnego, mającego na celu opracowanie oraz stosowanie dokładnej i wyczerpującej metody identyfikacji obywateli. Oficjalnie powstał po to, aby mieszkańcy USA mogli żyć w pokoju i czuć się bezpiecznie we własnych domach, bez strachu przed aktami terroryzmu. Jak powszechnie wiadomo, słowo terroryzm usprawiedliwia każdą idiotyczną akcję, którą rząd dowolnego kraju zamierza przeprowadzić na swoich obywatelach. To słowo - klucz, słowo - wytrych, otwierające wszystkie drzwi i tajemniczo eliminujące wszelkie wątpliwości u wątpiących. Uwierzycie, że ponad 90 procent Amerykanów poprało wdrożenie NIDS?

Z wszytym w rękę czipem świat będzie przecież piękniejszy. Łatwo sobie wyobrazić potencjalne zastosowania. Nie potrzebujesz kart kredytowych, plastikowego prawa jazdy w kieszeni, u lekarza nie pokazujesz żadnych dokumentów. Wybrane informacje o Tobie dostępne za Twoją aprobatą w odpowiednich sytuacjach i miejscach. Taka pewnie będzie przyszłość. Na razie jednak czip ma służyć tylko do identyfikacji. Pełne informacje o Tobie może odczytać jedynie osoba upoważniona korzystając ze specjalnego skanera, który aktywuje elektronikę wszytą w Twoją rękę. Co więcej - może to zrobić jedynie z niewielkiej odległości: mikroukład ma zasięg ledwie parę metrów. Czujesz się bezpiecznie?

Jeden z informatyków, w przeddzień wdrożenia systemu na terenie USA, przeprowadza ostatnie testy w serwerowni na lotnisku O'Hara. Nagle na swoim monitorze widzi coś, czego absolutnie nie ma prawa oglądać. Błąd systemu daje mu chwilowy dostęp na poziom przeznaczony dla najwyższych urzędników państwowych. Zszokowany, uruchamia aplikację przechwytującą obraz i kopiuje dane na dysk DVD. Kilka minut później pada martwy w korytarzu bagażowym. Wcześniej jednak wsuwa płytę do kieszeni przypadkowej torby podróżnej.

Tak rozpoczyna się powieść Bydło, której fabuła żeruje na coraz bardziej powszechnym lęku przed „permanentną inwigilacją”. Jako że jest to również thriller sensacyjny, ścigają się, śledzą, padają trupem, hackują serwery i powiększają marny obraz z kamery przemysłowej tak, że da się odcyfrować drobniutkie literki na karcie przewozowej bagażu. Ech, te amerykańskie filmy sensacyjne.

Niestety, mimo że powieść Sarwy czyta się szybko i bezproblemowo, w żaden sposób nie da się o niej powiedzieć: wybitna. Za taki stan rzeczy odpowiadają głównie drewniane, niedobre dialogi i czasami dziwna budowa zdań. Autor sięgnął po gorącą tematykę, a wydaje się, że ledwie przeleciał po powierzchni problemu. Powieść wygląda jak napakowany akcją konspekt. Szkoda. Bydło to po prostu jednorazowe czytadło z fajnym pomysłem i ciekawie, z różnych perspektyw poprowadzoną akcją. Dodatkowy plus za zakończenie, które nie ma nic wspólnego z cukierkowym happy endem.

Można przeczytać. Można nie czytać. I to jest właśnie najgorsze. ■

Poprzednia recenzja„Czy Jezus lubi gry komputerowe?”
Następna recenzja„Tryb bojowy mode on”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Czy Jezus lubi gry komputerowe?”
Następna recenzja„Tryb bojowy mode on”