Balsam dla duszy

Obcowanie z twórczością Marka S. Huberatha to niezwykłe doświadczenie. Przede wszystkim dlatego, że fantastyka, którą proponuje autor "Balsamu długiego pożegnania" nie jest ani lekka, ani banalna, ani tym bardziej rozrywkowa. I właśnie dlatego warto po nią sięgnąć.

Recenzja: Balsam długiego pożegnania, Marek S. Huberath
Redakcja BiblioNETki poleca!

Zobacz w BiblioNETce

Mam czasami wrażenie, że ocenianie książek - nawet w ramach jednego gatunku - przez porównywanie ich do siebie nie ma większego sensu. Zerkam na półkę z fantastyką w mojej biblioteczce i widzę na niej obok siebie Ziemiańskiego, Zajdla, Kossakowską, Pacyńskiego, Lema, Carda, Kinga, Pratchetta i tak dalej. Do każdej z książek, która dostąpiła zaszczytu przebywania na tej półce, pasuje określenie: wyśmienita. Ale… każda z nich jest inna od pozostałych, czasem diametralnie. Z jednej strony banalne historyjki, pisane li tylko ku uciesze gawiedzi, z drugiej - fantastyka socjologiczna, poważna i dotykająca problemów jak najbardziej nam współczesnych. Czasem smutna, czasem śmieszna. Jak porównywać ze sobą coś, co stoi na dwóch różnych biegunach?

Zaledwie trzy dni temu pisałem o Więzach krwi - antologii pełnej fantastycznych tekstów. Dzisiaj trzymam w rękach Balsam długiego pożegnania i jestem zmuszony, zresztą zgodnie z prawdą, napisać, że jest to zwalający z nóg zbiór opowiadań. A przecież oba zbiorki oceniam równie wysoko i oba wam polecam. Miejcie jednak świadomość, że jest to diametralnie różna proza. Ciężar problemów, które porusza Huberath i sposób w jaki to robi, deklasują Kossakowską w przedbiegach. Powtarzam jednak raz jeszcze: obie książki są świetne! Świetne INACZEJ. Rozumiecie?

Balsam długiego pożegnania / ilustracja: Marta Blachura

Grafika na podstawie oryginalnych ilustracji Marty Blachury

Chyba wszystko zależy od oczekiwań. Fantastyka rozrywkowa i poprawiająca nastrój? Okej, bierz Pratchetta. Chcesz czegoś, co tobą potrząśnie i nie pozostawi obojętnym? Huberath nada się świetnie. Zresztą, jak czytamy w blurbie, autor twierdzi, że uprawia fantastykę właśnie dlatego, iż pozwala mu ona mówić o ludzkich problemach, o słabościach, o nietolerancji, zawiści i krótkowzroczności, oraz o rozterkach każdego człowieka myślącego: skąd się wzięliśmy? Kim jest Bóg? Czemu istnieje zło w naszym świecie? Te opowieści angażują czytelnika nie tylko intelektualnie, ale i emocjonalnie.

Skoro tak, przyglądnijmy się tekstom zawartym w Balsamie... z bliska.

„- Wrócieeś Sneogg, wiedziaam…”

Przejmująca historia kradzieży „materiału biologicznego”. Sam pomysł (hodowla organów do zaawansowanych przeszczepów, klonowanie, ludzie z próbówki i zniszczona nuklearnie Ziemia) może nie jest specjalnie oryginalny, ale perspektywa, z jakiej ukazuje go Huberath z pewnością jest niestandardowa. Dobre opowiadanie sf można mierzyć głębokością wgniecenia czytelnika w fotel - Wrócieeś Sneogg, wiedziaam wgniotło mnie na dobre dwadzieścia centymetrów. Ledwo mogłem oddychać.

// debiut literacki autora, zwycięzca II Konkursu Literackiego Fantastyki.
"Fantastyka" 9/1987, antologia "Pożeracz szarości", Reporter 1991

Trzy kobiety Dona

Śnieg, mróz i wieczna zima. Gdzieś w górach czwórka ludzi walczy o przeżycie. W tej walce nie ma żadnych zasad, liczy się tylko przetrwanie. Opowieść o naturze ludzkiej, o poświęceniu i zdradzie. Wgniata w fotel na jakieś 10 centymetrów.

// "Ostatni, którzy wyszli z raju", Zysk i S-ka 1996

Absolutny powiernik Alfreda Dyjaka

Dzień świstaka w wersji hard sf czy po prostu pijackie zwidy pewnego nauczyciela? Rzecz o prawdziwej naturze podświadomości, o tym, czy duszę da się zastąpić ciągiem liczb i odpowiedź na pytanie, do czego zdolna jest pewna specyficzna pozaziemska sztuczna inteligencja. Wgniecenie głębokości 15 centymetrów.

// "Nowa Fantastyka" 3/1992

Kara większa

Specyficzny obóz koncentracyjny, jego specyficzny więzień i specyficzna kara. Opowiadanie po prostu wgniata na drugą stronę fotela, dlatego nie napiszę nic więcej. Brak słów.

// "Nowa Fantastyka" 7/1991, antologia "Co większe muchy", Reporter 1992, nagroda Zajdla 1991

Balsam długiego pożegnania / ilustracja: Marta Blachura

Grafika na podstawie oryginalnych ilustracji Marty Blachury

Ostatni, którzy wyszli z raju

Mikropowieść o rasizmie i nietolerancji, ubrana w otoczkę sf. Oto na Ziemi pojawiają się obcy prosto z czarnego Kosmosu (Heddeni). Ziemia szybko przyznaje im prawa ludzkie, obcy powoli asymilują się w społeczeństwie. Masowy przypływ kosmicznych emigrantów, jak się można domyślić, generuje całkiem spore problemy różnorakiej natury. Wraz z głównym bohaterem wylądujemy na jednym z uniwersytetów i poznamy elitę społeczeństwa. Dowiemy się, jakie problemy może nastręczać związek ziemianina i emigrantki. Smutna, pesymistyczna historia. Jakieś 20 centymetrów w fotelu.

// "Ostatni, którzy wyszli z raju", Zysk i S-ka 1996

Kocia obecność

Widmowy kot w ciemni fotograficznej. A to tylko początek niespodzianek… Wgniecenie na 10 cm.

// "Ostatni, którzy wyszli z raju", Zysk i S-ka 1996

K. miał zwyczaj…

Szort literacki. Raptem 3 zdania. Nie kupuję takiej formy. W efekcie fotel bez najmniejszego wgniecenia.

Akt szkicowany ołówkiem

Za krótkie, żebym mógł zdradzić cokolwiek. Maksymalnie 5 cm. wgniecenia.

Trzeba przejść groblą

Oniryczne opowiadanie o śmierci. Szpital, którego ściany wpadają do morza. Ujmujący, dziwny klimat odchodzenia i przemijania. 5 cm w głąb fotela, głównie za klimat.

Balsam długiego pożegnania

Dziwna wyspa – miasto, poprzecinane siecią kanałów. Śmierć żony bohatera to początek całkiem nowych doświadczeń dla Lorenzo. Kolejna opowieść o śmierci, tym razem w ujęciu: jak pogodzić się ze stratą? 10 centymetrów w głąb fotela.

Balsam długiego pożegnania / ilustracja: Marta Blachura

Grafika na podstawie oryginalnych ilustracji Marty Blachury

Niestety, to już koniec. Niestety, bo drugich takich przejmujących opowiadań fantastycznych ze świecą szukać. O tym, że Huberath jest niezwykłym autorem przekonywać raczej nie muszę - dziewięć nominacji do nagrody Zajda i 3 statuetki są wystarczającym tego dowodem. Nie jestem jednak pewien, czy każdy polubi literaturę, którą tworzy autor fenomenalnego Gniazda Światów. Surowy język (podobnie, jak w przypadku Janusza Zajdla łatwo można zgadnąć, że pisarz ma umysł ścisły i jest fizykiem), bohaterowie traktowani bez pardonu, smutne historie bez happy endu to trzy główne wyznaczniki jego twórczości. Zarazem trzy wady dla tych, którzy od fantastyki oczekują rozrywki oraz dowód, że fantastyka może być daleka od powielanych seryjnie historyjek o umięśnionych barbarzyńcach, zielonych ufokach czy głupawych krasnoludach. Balsam długiego pożegnania to przede wszystkim historie, od których nie można się oderwać. To historie smutne, dotykające problemu śmierci. Zauważyliście, że w tym zbiorku brakuje słabych opowiadań? I niech to będzie najlepszą rekomendacją tej ze wszech miar nietypowej i niebanalnej książki. ■

Poprzednia recenzja„Groza i psychoza”
Następna recenzja„Ciemna strona Szmidta”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Groza i psychoza”
Następna recenzja„Ciemna strona Szmidta”