Jacek Piekara nie zasypia gruszek w popiele. I bardzo dobrze, moi mili, bo dzięki temu do naszych rąk trafia kolejna, trzecia już odsłona przygód dzielnego funkcjonariusza Świętego Officjum. Mordimer Madderin - licencjonowany inkwizytor biskupa Hez-hezronu, nieustraszony tropiciel nierozwiązanych zagadek, postrach heretyków, sługa Boży, młot na czarownice i miecz w ręku Aniołów - znowu wkracza do akcji. Co nas czeka tym razem?
W najnowszym zbiorku znalazłem pięć opowiadań oraz wielce interesujący prolog. Prolog, zgodnie z zaleceniami autora, przeczytałem na końcu, co i wam z całego serca radzę. Autor odpowiada w nim na szereg pytań, które zadali ponoć czytelnicy, przy okazji odrobinkę spoilerując wydarzenia opisywane w Mieczu Aniołów. Opowiadania zaś... no cóż, najłatwiej byłoby powiedzieć, że Mordimer odbędzie wiele kształcących podróży i przeżyje przygody, w czasie których będzie mógł okazać przywiązanie do świętej matki - Kościoła, a przy okazji zarobić kilka groszy. Wiadomo przecież nie od dzisiaj, że nawet najgorętsza i najżarliwsza modlitwa nie wystarcza do życia. Inkwizytor, jak zwykle zresztą , bieży, aby pochylić się nad grzesznikami z żarliwą litością, której dorównuje jedynie równie żarliwa miłość. Taaak, przynajmniej tak głosi teoria...
Wszystkim niezorientowanym przypomnę tylko, że akcja opowiadań Piekary toczy się w alternatywnej wersji średniowiecza. 1300 lat wcześniej, w Jerozolimie, Jezus Chrystus wcale nie umarł na krzyżu. On zstąpił z niego w chwale, by mieczem i ogniem pokarać grzeszników... Więcej szczegółów znajdziecie w recenzji Sługi Bożego, pierwszego tomu "inkwizytorskich" opowiadań Piekary.
Jak już wspomniałem, w zbiorku znajdziemy pięć opowiadań. Pierwsze z nich - Głupcy idą do nieba - to najdłuższa, a zarazem chyba najciekawsza przygoda inkwizytora z tego zbiorku. Nasz bohater, niczym Sherlock Holmes, musi odnaleźć uprowadzoną z teatru aktorkę. Prosta sprawa mocno się komplikuje, na domiar złego to, co początkowo okazywało się być pewne, pewnym wcale nie jest...
Kości i Zwłoki to opowieść o kanibalu. Spokojne miasteczko, a w nim grasujący ghul. Bardziej interesujący od śledztwa Mordimera wydaje się być konflikt pomiędzy inkwizytorem i bratem Maurizio Sforzą. W rolach drugoplanowych rycerz Rodrigo Esteban de la Guardia y Torres oraz Wesoły Kat. Opowiadanie, w którym przekonujemy się, że Mordimer Medderin to nie tylko młot na czarownice i miecz w ręku Aniołów, ale również całkiem niezły wierszokleta. Wszystko pójdzie teraz z górki, zaczniem, bracie, rwać pazurki.
Sierotki to bajka o Jasiu i Małgosi w krzywym zwierciadle. W zwierciadle, w którym odbijają się same potworności i w które balibyście się zaglądnąć... Przy okazji dowiemy się, jak głęboka może być wdzięczność prawdziwego inkwizytora. Opowiadanie wcześniej publikowane w antologii Demony.
Maskarada to niecodzienna opowieść o człowieku, który dobrowolnie zjawia się u Mordimera i prosi o odstawienie do klasztoru Amszilas. Wbrew pozorom, nie jest to człowiek niespełna rozumu.
Tytułowy Miecz Aniołów, opowiadanie zamykające zbiorek, to historia o niecodziennej sprawie uśmiecenia dwóch heretyków, głoszących, że Chrystus wcale nie zszedł z krzyża i nie pokarał grzeszników, tylko umarł na nim za nasze grzechy. Sprawa się gmatwa w momencie, w którym do akcji wkraczają wysłannicy z innych światów.
Czytelnicy poprzednich tomów opowiadań zapytają pewnie: czego NOWEGO należy spodziewać się po najnowszym zbiorku Piekary? Otóż jest coś takiego. Opowiadania mają wspólny mianownik - jest nim tajemniczy klasztor Amszilas, tajemniczy mnisi, Wewnętrzny Krąg Inkwizytorium i zapowiedź niespokojnych czasów, które mają nadejść. W klasztorze, zamieszkanym przez braciszków zajmujących się najcięższymi przypadkami herezji w świecie Mordimera i gromadzących trudną do oszacowania wiedzę, przechowywany jest jakiś tajemniczy artefakt o potężnej mocy. Artefakt, pożądany przez siły ciemności.
Wszystkie opowiadania są wyraźnie powiązane chronologicznie. Więzy te nie są jednak zbyt silne i na upartego można je czytać w dowolnej kolejności, ba! - nawet nie znając poprzednich części. W takim przypadku przyjemność płynąca z lektury jest jednak mniejsza - opowiadania odwołują się bowiem do wydarzeń, które miały miejsce wcześniej.
Niezmienne natomiast jest jedno: Piekara po raz kolejny obdarowuje nas świetnie napisaną prozą, która właściwie czyta się sama. Wystarczy jedynie otworzyć książkę i... wsiąka się na całego. Nie zapominajmy również o świetnym humorze, którego źródłem są przemyślenia naszego bohaterskiego i bezwzględnie wierzącego inkwizytora - śmiertelnie poważne, cyniczne i pokręcone. Mało tego - Mordimer to człowiek zakochany w sobie bez pamięci, mimo że sam uważa inaczej. Grzeszna pycha, jak on to określa, pozwala mu bez zająknięcia formułować myśli typu: Po głupkowatym wyrazie jego twarzy poznałem, że nie zrozumiał i nie docenił mojej lekkiej, zabawnej i jakże celnej metafory.
Warstwa techniczna opowiadań stoi niezmiennie na wysokim poziomie - autor wie, jak posługiwać się lekko stylizowanym językiem polskim. Nawet te kilka błędów redakcyjnych (tradycyjne problemy Fabryki z interpunkcją) nie psują przyjemności płynącej z lektury. Nadmienić również trzeba, że książka wydana jest przyjemnie, elegancko (klimatyczna ilustracja na okładce) i bez rażących błędów. To miłe.
Boże mój, pomyślałem, dzięki Ci, że w swej niezmierzonej łasce nie uczyniłeś mnie pisarzem, gdyż nie ma chyba ludzi bardziej łatwowiernych i łasych na pochwały, jak oni. No cóż, Piekara będzie musiał wytrzymać jeszcze kilka moich komplementów. Opowiadania autora to czysta rozrywka, fantastyka w świetnym wydaniu okraszona świetnymi pomysłami. Historie wymyślane przez Jacka są po prostu interesujące i niebanalne. Miecz Aniołów to lektura, którą śmiało polecam każdemu. Do księgarń i bibliotek marsz!
I jeszcze garść informacji. Na końcu zbiorku zamieszczono fragment opowiadania, które ukaże się w nadchodzącym wielkimi krokami czwartym tomie opowiadań Piekary. Ponadto znajdziecie tam również fragment powieści pt. Necrosis, której Jacek P. jest współautorem (razem z Damianem Kucharskim). Premiera powieści planowana jest na wosnę 2005, natomiast wspomnianego zbiorku - noszącego tytuł Łowcy Dusz - na lato/jesień 2005. Wygląda na to, że wielbiciele twórczości Jacka Piekary nie będą mieli powodów do narzekań. ■
Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).
Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.
Deadmoon^
Wysłano 17 kwietnia 2008 o 09:59Kiepski pisarz mimo tego co o nim piszą tzw. "krytycy" (nieobiektywni quasi-znawcy tematu). Piekara nie wnosi do literatury Fantastyki nic ciekawego ("niebanalne historie" to opowiastki równe pisarskiej hauturze). Nie piszę tego dlatego, że osobiście uważam Piekarę za niewyżytego, oślinionego erotomana lecz dlatego, że pozostaje na szarym końcu porównując jego warsztat do książek Ćwieka czy Kossakowskiej
bert Autor
Wysłano 20 kwietnia 2008 o 22:40Cóż, stanę w obronie Piekary. Powyższą recenzję pisałem 3 lata temu, moja przygoda z Jackiem właśnie się rozpoczynała. Jednym tchem przeczytałem 3 pierwsze części przygód Mordimera i byłem pod ogromnym wrażeniem. Może dlatego, że ten świat opiera się na dosyć ryzykownym założeniu. Może dlatego, że kwiatki w postaci nowej wersji "Ojcze nasz" były naprawdę "miodne". Wreszcie - może dlatego, że facet pisał zupełnie poprawnie i czytało się go płynnie. O to ostatnie było akurat niezmiernie trudno w przypadku co poniektórych autorów z naszego rodzimego poletka. Nie jestem pewien, czy dzisiaj powyższa recenzja wyglądałaby identycznie. Będziemy się jednak mogli o tym przekonać, bo w zaległościach na półce leżą sobie od dawien dawna "Łowcy Dusz", po których chyba będę wreszcie zmuszony sięgnąć...
"Ośliniony erotoman", dobre :) Szczególnie, jeśli przypomnimy sobie "Świat jest pełen chętnych suk" ze zbiorku pod tym samym tytułem, trzy ponętne czarodziejki, z którymi baraszkował Arivald czy wreszcie relacje między bohaterami "Alicji". Nasz inkwizytor też miał co nieco na sumieniu. O Bliźniakach nawet nie wspominam :)
Z ostatnim zdaniem Twojego komentarza nijak się zgodzić, niestety, nie mogę. A to dlatego, że porównujesz "jego warsztat do książek Ćwieka czy Kossakowskiej". Zwyczajnie słabe to porównanie, bo literacko ani Ćwiek, ani Kossakowska nie zwalają z nóg, pisząc po prostu poprawnie. W przypadku Kossakowskiej to nawet chyba za dużo powiedziane... Zdaje się, że mam prawo do takich opinii, bo przeczytałem WSZYSTKO, co wyszło spod pióra autorki od Aniołów i PRAWIE WSZYSTKO Ćwieka :)
Najtrudniej odeprzeć Twój pierwszy zarzut... ale zdaje się, że nie jest to specjalnie konieczne. Otóż to samo można śmiało powiedzieć o większości naszych pisarzy "popkulturowych". Ze Ćwiekiem i Kossakowską na czele - bo co zostanie, jeśli wywalimy aniołów z ich historii? Obawiam się, że dokładnie to samo, co z Mordimera, jeśli wyrzucimy całą otoczkę alternatywnej historii chrześcijaństwa. Zgodzisz się, że tutaj właśnie, w takich pomysłach zaklęta jest "niebanalność historii".
Przyznaję jednak, że faktycznie zdanie "Historie wymyślane przez Jacka są po prostu interesujące i niebanalne" wymknęło mi się spod kontroli :). Powinienem wytłumaczyć, że bez tej całej otoczki, o której wspominam powyżej, to proste historyjki, czasami wręcz oparte na dobrze znanych bajkach czy innych opowiastkach.
Swoją drogą, ciekawy jestem, jakich autorów uznasz za takich, którzy wnoszą do literatury fantastycznej "coś ciekawego".
Piotr
Wysłano 27 sierpnia 2008 o 14:48Z mojego punktu widzenia musze stwierdzic ksiazka niewątpliwie wciaga. Balansowanie na granicy przyzwoitosci i nieustanna próba odnalezienia przychylnosci czytelnika co do doktryn inkwizytorskich bywa zabawena. Sarkaz i ironia uderzajaca.
Dla mnie bardzo pobieżne opisy średniowiecznych mieścin, i notoryczne powtarzajacy się Pikara w donisieniu przypadłości bohatera.
LHarper
Wysłano 08 października 2008 o 18:35Sięgnęłam z ciekawości o co tyle szumu.
Szumu było wiele; niestety o nic.
Fabuła skacze z kwiatka na kwiatek, \"niespodzianki\" szyte są nićmi tak grubymi, że trudno nie usiąść, ze zdziwienia po głowie się podrapać, i zadać sobie jakże elokwentnego pytania: \"Ale o co cho?\" Pomysły świetne - w praktyce budowanie zarówno świata obrazowo, fabuły logicznie, jak i całości - kuleje. Brakuje tego \"czegoś\".
Całkiem prawdopodobnie, satysfakcji z przeczytania czegoś, na co naprawdę warto było poświęcić czas.
Oczywiście, to tylko moje trzy grosze.
bert Autor
Wysłano 08 października 2008 o 21:54Cenne trzy grosze :) Zapytam z ciekawości: zaczęłaś czytać od tego właśnie tomu? Czy może na nim właśnie skończyłaś?
Po tych kilku latach, które upłynęły od mojej przygody z Mordimerem i po ostatnich dokonaniach Piekary (mam na myśli oczywiście II tom Alicji) odnoszę wrażenie, że dzisiaj pewnie inaczej spojrzałbym na te opowiadania. Może mniej optymistycznie? Może z większymi wymaganiami zarówno co do treści, jak i formy? Kto wie?
Jedno jest pewne: wtedy, kiedy pisałem niniejszą recenzję Piekara ciągle robił na mnie mocno pozytywne wrażenie. Podobał mi zarówno sam pomysł, jak i przygody inkwizytora.
A dzisiaj? Dzisiaj jakoś tak boję się sięgnąć po "Płomień i Krzyż". Rozczarowania się boję...
Adrianna
Wysłano 05 kwietnia 2012 o 13:26Ja muszę natomiast powiedzieć, że mi cykl o Mordimerze bardzo przypadł do gustu, a tym bardziej "Miecz Aniołów" będący jego zakończeniem. Świetna książka, mnie bardzo wciągnęło, a zakończenie przygód pana Madderdina.. no cóż, zaskakujące i wzruszające, jak dla mnie.