Wybraniec: Reaktywacja

Porzucono nas w piekle. To, co się dzieje dookoła jest zadziwiające. I fascynujące. Świat przeżywa gwałtowny regres. Teraz, na naszych oczach. Budzą się dawne obyczaje, odżywa moc. Wszędzie, z dnia na dzień, odradza się i kwitnie dawny system szamański. Duchy przemawiają do ludzi, wybrańcy przechodzą inicjację i przenikają do innych wymiarów...

Recenzja: Zakon Krańca Świata, t. 2, Maja Lidia Kossakowska

Oczekiwany ze sporą niecierpliwością drugi tom powieści Zakon Krańca Świata właśnie trafił do księgarń. Nikogo, kto sięgnął po pierwszą część, do niczego nie muszę zachęcać, zniechęcać ani przekonywać – robiłem to przy okazji tomu pierwszego. I wystarczy. Ale że gadatliwy z natury jestem, nie odpuszczę i o książce sobie z wami pogadam.

Maja Kossakowska w wywiadzie, którego udzieliła mi swego czasu, tak pisała o Zakonie...: „(…) barwna historia. I fajny facet, który jest głównym bohaterem. A przyszło mu żyć w trudnych czasach. Świat rozpadł się, a właściwie został sztucznie podzielony, na dwie strefy: utopijny raj, przeniesiony do wyższego wymiaru, funkcjonujący trochę jak sekta, gdzie wybrańcy żyją według ściśle określonych reguł pod ciągłą kontrolą duchowych mistrzów i nękaną kryzysem cywilizacyjnym Ziemię. Wśród mieszkańców starego świata znalazła się grupa ludzi, obdarzona zdolnościami przypominającymi umiejętności szamańskie. Potrafią oni przenikać do wyższego wymiaru, żeby kraść stamtąd wiedzę i technologię. A główny bohater jest jednym z nich”.

To tyle tytułem przypomnienia. Zanim zabrałem się za tom drugi, sięgnąłem po ostatni rozdział jedynki, coby przypomnieć sobie, na czym stanęliśmy. W skrócie: Lars Bergerson uwolnił duszę jednego z najznamienitszych naukowców czasów Apokalipsy, Sterna, zamordowanego przez Mistrzów Blasku. Miriam z Czajnika powoli umiera. Tajemnicze Drzewo nieustannie wzywa Wybrańca, dlatego Berg postanawia wyruszyć na północ. Żegna się z Angelosem i Tancerzami, zostawia Miriam pod opieką Dirka i Lottie, wsiada na swój ukochany motocykl i odjeżdża w siną dal.

Podróż - tym jest druga część Zakonu Krańca Świata. I nie tyle istotne jest zdobycie celu, co sama wędrówka. Podróż – kuźnia charakteru. Podróż – możliwość poznania siebie. Podróż w poszukiwaniu odpowiedzi. Tom drugi Zakonu Krańca Świata to książka drogi. Autorka zadbała o liczne przygody, niebezpieczeństwa i pokusy, akcja niczym w dobrym filmie sensacyjnym mknie do przodu jak rollercoaster. Spokojnie, Kossakowska potrafi również zwolnić i uraczyć nas widokami zmienionej przez Apokalipsy (przypominam, że było ich kilka) Ziemi czy też plastycznymi i niezwykle oryginalnymi wizjami innych wymiarów. Czasami jest śmiesznie, czasami krwawo, czasem refleksyjnie… Zawsze: interesująco. Nie będziesz się nudzić, bo dzieje się tu bardzo dużo.

Zakonu Krańca Świata

© Maciej Pałka, Fabryka Słów

Jedyne, na co można ponarzekać, a i to bez specjalnego przekonania, to język, jakim posługuje się autorka. Nie, nie – nie jest źle, nawet wręcz przeciwnie. Brakuje tu jednak jakiegoś polotu, no i drażnią dziwne, powtykane tu i tam zwroty, na dodatek często powtarzane, wśród których króluje mój ulubiony: „przesunął ręką po twarzy”. Przesuwanie ręką po twarzy to ulubiona czynność Berga w chwilach załamania, smutku, czasem zdziwienia. Podsumowując: w przypadku takiego typu literatury mam po prostu wrażenie, że można było to zrobić – właśnie: ZROBIĆ – lepiej.

Gdybyście nie zauważyli: Maja Kossakowska to kobieta. I to, moi drodzy, widać, słychać i czuć, że się tak wyrażę, na kartach jej powieści. Mamy tutaj miłość, mamy rozdartego uczuciowo bohatera, mamy ciągłe wątpliwości i depresje w jego wykonaniu. Interesująco czyta się o Bergu, który mimo że jest chłopem i żyje w „ciekawych czasach”, czasami zachowuje się jak wrażliwa panienka. „Kobiecej ręki” nie maskują nawet niezwykle okrutne, wyjątkowo krwawe sceny. Krótko mówiąc, czytacie i wiecie, że książkę napisała kobieta.

Autorce jeszcze raz gratuluję kapitalnych pomysłów i podziwiam wyobraźnię, dzięki której możemy cieszyć się jakże przyjemną lekturą. Nadmienię, że pierwsza część Zakonu... otrzymała nominację do nagrody Zajdla – to najlepszy dowód uznania w oczach czytelników. Drugi tom trzyma poziom pierwszego. Ta literatura może niczego nie uczy, ale bawi całkiem przyjemnie.

Niezwykła historia Grabieżcy kończy się. Autorka zadbała jednak o to, żebym nie mógł napisać: kończy się definitywnie. Zakończenie, mimo że sprawnie zamyka całą powieść, jest skonstruowane w taki sposób, że ciąg dalszy wydaje się naturalny i nieunikniony. Co, jak przewiduję, kiedyś nastąpi, bo przecież żal porzucić taki fantastyczny świat.

Polecam gorąco. ■

Poprzednia recenzja„Historia vs fantastyka”
Następna recenzja„Cztery razy King”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Historia vs fantastyka”
Następna recenzja„Cztery razy King”