Utartym szlakiem

Pierwsza powieść Baniewicza doskonale wpisuje się w typowy u niego schemat: twardy bohater, dużo akcji i piękna kobieta. Wydaje się, że właśnie tego oczekują wielbiciele mocnych wrażeń sięgając po literaturę sensacyjną. Tylko czy to wystarcza?

Inaczej, a jednak to samo

Konsekwentnie realizuję plan i sięgam po kolejną powieść Baniewicza. Tak się składa, że zacząłem od najnowszych, kończę na pierwszej. Niezależnie od tego, co napiszę za chwilkę, jego książki wyróżniają się na tle innych powieści sensacyjnych. Może in plus, może in minus - wszystko zależy od oczekiwań. Ci z Was, którzy lubią "baniewiczowski" schemat, poczują się jak ryba w wodzie. Ci, którzy oczekują jakiś rewolucji, srogo się zawiodą. Baniewicza czuje się tu na kilometr - jedynym elementem różniącym jego powieści od siebie jest scenografia i główny wątek fabularny. Ale już tacy bohaterowie, mimo że noszą zgoła odmienne nazwiska, są prawie identyczni. Są momenty, są wątki miłosno - romantyczne, a wszystko podane tak, jak zwykle. Mimo że Góra Trzech Szkieletów to kawał solidnej powieści, zaczyna mnie to powoli nużyć.

Historia

Prywatny detektyw Marcin Małkosz, dorabiający pracą stróża, jak co noc pilnuje terenu budowy przed złodziejami. Nieoczekiwanie rutyna zostaje przerwana: odwiedziny składa mu niejaki Harvard z dwoma gorylami, kulturalnie proponując wysadzenie knajpy konkurenta w interesach. Trzeba wam bowiem wiedzieć, że Małkosz to były oficer Wojska Polskiego, wybitny specjalista od materiałów wybuchowych i saperki. Marcin odmawia. W domu czeka na niego bomba w tapczanie i piękna nieznajoma, która ratuje go z opresji.

Jovanka, bo o niej mowa, to Bośniaczka, która podczas wojennej zawieruchy w swoim rodzinnym kraju straciła pamięć. Wizyta u detektywa Małkosza jest nieprzypadkowa – Jovanka chce go wynająć do poszukiwań ojca jej córki. Ola jest chora na białaczkę - uratować ją może kasa i przeszczep szpiku. Najlepiej od kogoś blisko spokrewnionego.

Bohaterowie wsiadają do zdezelowanego malucha i jadą na Bałkany. Na miejscu okazuje się, że w sprawę pięknej Bośniaczki wmieszane jest między innymi Wojsko Polskie, że sprawa mocno śmierdzi – co oznacza spore kłopoty. Bohaterowie mozolnie próbują poskładać przeszłość z rozsypanych elementów niekompletnej układanki. Od tej pory nic nie jest takim, na jakie wygląda.

Sensacja z uczuciem w tle

Trzeba przyznać Baniewiczowi, że kolejny raz zarówno sceneria (bośniackie góry), jak i znajomość wojskowych realiów są imponujące. Nie można niczego zarzucić również ani mocno pogmatwanej akcji, ani jej szybkości. Jak na powieść sensacyjną przystało, wszystko dzieje się widowiskowo, od czasu do czasu ściele się trup, pociski gwiżdżą nad głowami, a odkrywanie przeszłości z bohaterami okazuje się niezwykle wciągające. Gdyby nie ten schemat...

Wątki miłosne u Baniewicza są niezwykle smakowite, aczkolwiek za każdym razem podane w taki sam sposób. Lubię to, ale kalki mnie męczą. Przeczytaj jedną powieść autora i dowiesz się, czego w tej materii możesz oczekiwać po kolejnej. Podobnie bohaterowie - samotni faceci w okolicach czterdziestki, których życie trudno nazwać udanym, zwykle zrezygnowani i rozczarowani otaczającym ich światem.

Dalej oczywiście to samo: piękna kobieta znienacka pojawiająca się na ich drodze, kupę nieporozumień i różnica charakterów, narastające uczucie i wreszcie "żyli długo i szczęśliwie". Fajnie, fajnie - tak właśnie powinno być w życiu... ale u autora Góry trzech szkieletów przewidywalność relacji panujących między bohaterami psuje co najmniej połowę przyjemności płynącej z lektury.

A skoro już o lekturze mowa. Ponownie otrzymujemy kawał solidnej, dobrze napisanej powieści. Znów sympatyczne dialogi i przekomarzanki z podtekstami, trochę takiego humoru, jaki lubię, w dobrze dobranych miejscach, dobry warsztat. I tyle właściwie - warstwa techniczna powieści jest dobra, ale bez specjalnych zachwytów. Czyta się przyjemnie i szybko.

Napiszę to wyraźnie, bo mogliście odnieść mylne wrażenie. Literacki debiut Baniewicza to powieść dobra, warta poświęconego czasu. Niektóre dialogi są po prostu rozbrajające i genialnie skonstruowane (vide początkowa rozmowa Małkosza z Harvardem). Intryga wciąga, konstrukcja fabuły jest kapitalna, w efekcie odkrywanie pogmatwanej przeszłości Jovanki to niezła zabawa. W moim prywatnym rankingu sensacyjnych książek pióra Baniewicza Góra Trzech Szkieletów ląduje na drugim miejscu, tuż po Drzymalskim....

Jeśli nie przeszkadza Ci ograny "baniewiczowski" schemat, kupuj w ciemno i czytaj. Niezależnie od tego, fabuła to kawał solidnej roboty, zwroty akcji są zaskakujące, dialogi świetnie. Powieść nie pretenduje do miana literatury ambitnej – to po prostu dobra rozrywka na dwa wolne wieczory. ■

Poprzednia recenzja„Aniołom dziękujemy”
Następna recenzja„Tu jest Raj, tu trzeba być twardym!”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Aniołom dziękujemy”
Następna recenzja„Tu jest Raj, tu trzeba być twardym!”