Z coraz większym zainteresowaniem witam powieści "historyczne", które ostatnimi czasy serwują nam wydawcy fantastyki. Od razu wyjaśnię: cudzysłów w tym przypadku nie ma wydźwięku pejoratywnego i wcale nie oznacza, że to jakiś gorszy odłam literatury. Odnosi się natomiast do specyfiki fabularnej opowiadanych historii: wszelkiego rodzaju dziury i białe plamy zatykane są pakułami w postaci magii czy swobodnej wizji autora.
Efekt zwykle jest niezmiernie interesujący - wystarczy wspomnieć o trylogii husyckiej Sapkowskiego, cyklu Gwiazda Wenus, Gwiazda Lucyfer Witolda Jabłońskiego (Uczeń Czarnoksiężnika, Metamorfozy, Ogród Miłości) czy wreszcie twórczości Jacka Komudy. A przecież nie wspomniałem tutaj jeszcze o równie popularnym odłamie fantastyki, którzy wielbiciele znają pod nazwą historii alternatywnej.
Nie wspomniałem nie bez powodu. Jacek Komuda serwuje nam powrót do przeszłości Rzeczpospolitej, akcję umieszczając w XVII wieku, w złotych dla szlachty czasach. Autor nie usiłuje tworzyć własnej wizji opisywanych wydarzeń, ale chce jak najbardziej wiernie trzymać się oryginalnych przekazów. W tym przypadku jednak nie jest to wcale proste, bo niewiele źródeł historycznych wspomina o rzezi wojska polskiego pod Batohem. Jak pisze sam autor „klęska pod Batonem, jedna z najstraszniejszych w dziejach Rzeczypospolitej, jest jedną wielką zagadką, ogromną niewiadomą, nad którą ciąży zmowa milczenia historyków i pamiętnikarzy”. Autor zmuszony jest zapchać dziury własnymi pomysłami. To, co wyszło Komudzie dalekiej jest od cukierkowej, pisanej wszakże ku pokrzepieniu serc, trylogii Sienkiewicza – mimo że nawet bohaterów mają wspólnych.
Tak więc Bohun to nie jest żaden nudny podręcznik historii. Pełna nieoczekiwanych zwrotów, sensacyjna wręcz fabuła może mocno zaskoczyć nieprzygotowanego na taką ewentualność czytelnika. Autor przenosi nas na Zaporoże, na ukraińskie stepy. Tam, w obozie kozackim, umiera „Iwan Bohun, pułkownik kalnicki, przesławny mołojec, zwycięski wódz Kozaków, który z niejednej bitwy i zasadzki wyniósł cało głowę”. Rannemu pułkownikowi jednak nie dane będzie odejść do kozackiego raju - wizyta Tarasa, młodego bandurzysty, który prawie wpada na spienionym koniu do namiotu Bohuna odmienia los. Bandurzysta przyjeżdża bowiem z proroctwem. „Pokój Boży na Ukrainie… Powstanie ze stepów rycerz przeogromny. On koronę podniesie i na swą głowę założy…”.
Całkiem niedaleko, bo w przemyskich lochach na śmierć czeka Bertrand de Dantez, francuz, człowiek honorowy i rycerski. Czeka na stryczek, dodajmy, kompletnie nie rozumiejąc, jakim cudem trafił za kraty. Sprytna intryga, w którą został wmanewrowany przez piękną Eugenię, po prostu nie mieści mu się w głowie. Nic nie rozumie, panicznie boi się śmierci. Wyrzeka się honoru i dumy. I właśnie wtedy nadchodzi ocalenie.
rys. © Hubert Czajkowski, Fabryka Słów
Przez karty powieści Komudy przewiają się zarówno postacie historyczne, jak i całkiem fikcyjne. Wśród sławnych nazwisk można znaleźć hetmana polnego koronnego Marcina Kalinowskiego, Tymofieja Chmielnickiego, niedoszłego króla Rzeczypospolitej Marka Sobieskiego, oficera Zygmunta Przyjemskiego i wielu, wielu innych. Ich losy Komuda splata z losami postaci fikcyjnych, prowadząc ścieżką zdrad, knowań, niekompetencji i układów do bitwy pod Batohem. Bitwy, która mogła odmienić losy Polski.
Niestety… Ta powieść opowiada o zmarnowanej szansie…
Komuda zna się na rzeczy – wszak jest historykiem i badaczem szlacheckich losów Rzeczpospolitej. Powieść pisana jest językiem, który zwykło się określać mianem „sienkiewiczowskiego”, pełno w niej wszelkiego rodzaju rekwizytów historycznych, oryginalnych modlitw kozackich i innych tego typu perełek, które zdecydowanie uprzyjemniają lekturę. Autor zadbał o mniej zorientowanych w dziejach Polski czytelników i na końcu książki zamieścił obszerne wyjaśnienia (blisko 50 stron!), słowniczek postaci, przedmiotów. Warto pamiętać o tej części książki już podczas lektury właściwej powieści. Mimo że w tych rozbudowanych przypisach autor nie raz i nie dwa uprzedza akcję książki, wydaje się, że dużo lepszym pomysłem byłoby zamieszczenie 80% wspomnianej zawartości w formie przypisów, umieszczanych po prostu na dole strony, na której pojawiają się rzeczy godne wyjaśnienia. Ale to właściwie jedyny mankament Bohuna.
Cała reszta to po prostu przyjemna, niezwykle plastyczna, napisana z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, oparta na faktach historycznych książka, którą warto polecić nie tylko wielbicielom historii naszej ojczyzny. Komuda potrafi pisać ciekawie – żeby się o tym przekonać, można sięgnąć również po inne jego powieści „historyczne”: Imię Bestii czy - rozgrywające się na tym samym terenie - Wilcze Gniazdo.
Polecam. ■
Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).
Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.
Simon
Wysłano 24 lipca 2007 o 20:14Tak Komuda ma swój specyficzny styl w pisaniu o Rzeczypospolitej XVII wieku. Mi osobiście najbardziej przypadły do gustu Opowieści z Dzikich Pól i "Wilcze Gniazdo". Obecnie przerabiam też "Milczące Psy" Łysiaka, świetnie operującego piórem i potrafiącego stworzyć bohaterów o solidnych podstawach :)
bert Autor
Wysłano 24 lipca 2007 o 23:09"Wilcze gniazdo" faktycznie jest całkiem niezłe. Swoją drogą, ciekawy jestem, jaki będzie "Diabeł łańcucki". Jeśli choć w niewielkim stopniu tak interesujący, jak kampania reklamowa (profesjonalnie przygotowana strona internetowa pod adresem www.diabel-lancucki.pl), to zapowiada się naprawdę smaczny kąsek dla wielbicieli klimatów sienkiewiczowskich.
Simon
Wysłano 04 sierpnia 2007 o 15:23Hah w oczekiwaniu na nową powieść Komudy proponuje przerobienie "Bestii" Marka Świerczeka. Świetne połączenie horroru z powieścią historyczną.
bert Autor
Wysłano 04 sierpnia 2007 o 19:48Tej konkretnej "Bestii" nie miałem przyjemności poznać. Wnioskując na podstawie internetowych recenzji, lektura faktycznie może być warta świeczki.