Dzień, w którym skończyła się normalność, zapowiadał się całkiem zwyczajnie. Wreszcie koniec wakacji, dzieciaki zaopiekowane (po prawdzie - na jeden dzień, ale dobre i to!), pora spakować manatki i wrócić do miasta.
Malownicza, położona we francuskich Pirenejach wioska Cazeaux pewnie idealnie nadawała się na wypoczynek, ale jak tu odpocząć, kiedy na głowie dwójka urwisów w wieku wczesnoszkolnym, a w głowie: nieobecny mąż, który postanowił porzucić cię dla młodszej?
Nadciągające nad dolinę czarne chmury i przestraszone zwierzęta może i niepokoiły Marie, nie na tyle jednak, żeby zaprzątać sobie nimi głowę bardziej, niż problemami z mężem, sprzątaniem i pakowaniem. Dopiero ulewny deszcz, silny wiatr, walące dookoła pioruny, a przede wszystkim nagła utrata sygnału w komórce wystraszyły kobietę nie na żarty. Z każdą minutą robiło się gorzej – wysiadł prąd, zrobiło się ciemno, ziemia zaczęła się trząść, a budynek walić. Uderzona w głowę Marie straciła przytomność.
Ocknęła się w środku bałaganu i zniszczeń. Dzieci! Co z moimi dziećmi???
Kadry z "Reszty świata"
Tak rozpoczyna się pierwszy tom powieści graficznej autorstwa Jeana-Christophe’a Chauzy’ego, rysownika i scenarzysty praktycznie w Polsce nieznanego. Jak na rasowe postapo przystało, czeka was prawdziwa uczta wizualna: zniszczone miasteczka, powalone lasy, a wśród nich zagubieni bohaterowie. Historia opowiadana jest w najciekawszy możliwy sposób: śledzimy losy Marie i jej dzieci kompletnie – tak, jak oni - nie wiedząc, co się dzieje i co spowodowało katastrofę, którą oglądamy na planszach komiksu. Przepiękne kadry (Chauzy najwyraźniej uwielbia malować akwarelami i stroni od „cyfrowej” grafiki), które doskonale sprawdziłyby się w roli plakatów na ścianę, klimatyczne splashe i double splashe 1, kataklizm pełen szczegółów – komiks zachwyca wizualnie i jest to zdecydowanie największa jego zaleta. Autor ma oko do kapitalnych, fajnie skadrowanych widoczków (mam wrażenie, że gorzej radzi sobie z twarzami bohaterów, ale to pewnie kwestia gustu), podoba mi się też przygnębiająca paleta kolorów, podkreślająca bezradność bohaterów i narastające dziczenie świata. Zachwytom nad warstwą wizualną sprzyja format „Reszty świata”: przyjemne 32 na 24 centymetry, solidny papier.
Kadr z "Reszty świata"
Zapytacie jednak, co z fabułą? Ujmijmy to tak: bohaterowie muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości „po kataklizmie”. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że adaptacja odbywa się z zastanawiającą łatwością. Spotkałem się z opiniami, że przemiana głównej bohaterki jest niespecjalnie przekonująca. Muszę się zgodzić: postać Marie rozegrana jest zbyt wielkimi skrótami, bez specjalnej głębi, bez wątpliwości - w efekcie jakoś trudno uwierzyć w to, kim się stała. Podobnie z dziećmi – szczególnie z tym, które zmuszone jest użyć broni. Mało tu dobrze oddanych emocji i wątpliwości – przykryły je pięknie namalowane plansze i akcja. Cała reszta natomiast to klasyczne postapo: ocaleńcy muszą poradzić sobie ze standardowym problemem w takiej sytuacji: z brakiem. Brakiem informacji, kontaktu, prądu, wody, jedzenia, ludzkiej solidarności i ludzkich odruchów…
Kadry z "Reszty świata"
Mimo drobnych wad fabularnych (pewna schematyczność i tempo, które w środku ewidentnie zwalnia), komiks robi ogromne wrażenie. Duża w tym zasługa wspomnianej przemiany, którą przechodzi bohaterka: jej wybory i zachowanie są dalece inne, niż spodziewalibyśmy się po filigranowej nauczycielce. Autor sprytnie rozegrał też kwestię narracji: początkowo klasyczna, w drugiej połowie opowieści zmienia się w pamiętnik Marie. Finałowy cliffhanger zostawia nas bez żadnych odpowiedzi, za to z jednym, podstawowym pytaniem: co tu się właściwie stało? Druga część (skrojonej na cztery tomy) historii zapowiada się co najmniej intrygująco.
Zdecydowanie polecam. ■
PS. Autor podobno malował „Resztę świata” półtora roku. Szanuję.
-
Każdy komiks składa się z plansz. Wśród „standardowych” znajdują się i takie, które doczekały się swej własnej nazwy. I tak mamy między innymi splash (kadr pełnostronicowy), double splash (rysunek zajmujący przestrzeń dwóch plansz, kadr na dwie strony, rozkładówka) oraz title splash (splash tytułowy, zwykle pierwsza strona komiksu). ↩
Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).
Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.