Los się może odmienić

Aleks był człowiekiem przegranym. Codziennie rano zwlekał się z łóżka w obskurnej kawalerce, jadł nijakie śniadanie, wypijał kawę, zapalał papierosa i siadał do komputera. Niekoniecznie w takiej kolejności. Od dwóch lat pracował nad jednym tylko tekstem: scenariuszem, który miał otworzyć mu wrota do sławy i pieniędzy.

Recenzja: Alicja, Jacek Piekara

Spędzał całe dni w domu, poprawiał i cyzelował zdania, które już dawno temu wydawały mu się poprawione i wycyzelowane. Zdążył podesłać maszynopis każdemu mniej lub bardziej znanemu producentowi, każdej potencjalnie zainteresowanej agencji, wysyłał go na konkursy. Bez rezultatu.

Kiedyś stworzyłem własną hierarchię sławy opartą na komunikatach prasowych dotyczących zamachu terrorystycznego. Stopień pierwszy: „W zamachu zginęło sto jeden osób”. Oczywiście ani słowa o Aleksie. Stopień drugi: „W zamachu zginęło sto jeden osób, w tym polski scenarzysta”. Stopień trzeci: „Polski scenarzysta zginął w zamachu, w którym ofiarami było sto jeden osób”. Stopień czwarty: „W zamachu przeprowadzonym na polskiego scenarzystę zginęło sto niewinnych osób”. Ja w tej chwili plasowałem się na stopniu zerowym. Pewnie napisaliby, że zginęło stu ludzi, gdyż zapomnieliby nawet policzyć czarny worek z moimi zwłokami.”

Jego upór i nadzieja na sukces byłby może nawet imponujące, gdyby nie fakt, że dla realizacji tego jednego celu marnował życie, do tego z każdym dniem popadając w coraz większy marazm i rozpacz. Zatracił poczucie własnej wartości. Zrezygnował z dobrze płatnej pracy w redakcji jednego z popularnych magazynów. Niewielki, zaniedbany pokoik z oknem wychodzącym na betonowe, warszawskie podwórko były całym jego światem. Do czasu, aż któregoś dnia nieszczęśliwie (?) rzucona piłka rozbiła szybę w oknie jego mieszkania.

Po piłkę przyszła Alicja.

Dwie godziny. Dokładnie tyle zajęło mi przeczytanie I tomu powieści Jacka Piekary. Wypieki na twarzy, drżące ręce, śmigające kartki. A przecież gdyby się dobrze zastanowić... Historia wcale nie jest jakaś specjalnie oryginalna i na pewno nie jest najmocniejszym punktem Alicji - autor nadrabia jednak kreacją bohatera, świetnym stylem i chwytami, które nie pozwalają oderwać się od książki ani na chwilę. Na ten przykład wybiega w przyszłość, zapowiadając wydarzenia, które mają dopiero nadejść. A trzeba wam wiedzieć, że raczej nie będą to wydarzenia radosne. W taki sposób - krótkimi zajawkami - Piekara wlewa do z pozoru obyczajowej historii grozę. A potem robi się jeszcze bardziej mrocznie i intrygująco.

Takie powieści fantastyczne lubię najbardziej. No, wiecie: pozornie normalny świat, typowe, choć tutaj wyjątkowo smutne, życie. Fokus skupiony na niewielkiej przestrzeni, na dosłownie dwóch, trzech postaciach. I nagle pojawia się pierwiastek nierzeczywisty, tajemnica, groza, miłość, ból. I nagle banalna historia o kolejnym przegranym człowieku zamienia się w opowieść, którą niełatwo wyrzucić z głowy. Opowieść wzruszającą, czasami śmieszną, niesamowitą (w sensie fantastycznym), ale przede wszystkim niebywale wciągającą.

Wygląda na to, że w przypadku Alicji mamy do czynienia z bardzo nietypową historią o miłości. Nie chcę zdradzać zbyt wiele - napiszę tylko, że przeczytamy tutaj między innymi o cenie, jaką przyjdzie zapłacić Aleksowi za spełnione marzenia i za zmianę dotychczasowego życia. Gwoli ścisłości, Alicja nie tylko je zmieniła, ale bezpardonowo wywróciła do góry nogami.

Co tu dużo mówić? Alicja to świetnie napisana powieść, którą czyta się jednym tchem. Jedyny mankament to niewielka grubość książki i nieadekwatna do tej grubości cena. Nie żałuję jednak ani jednej złotówki wydanej na powieść Piekary i z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Polecam gorąco. ■

// W międzyczasie (około roku 2010) książka zyskała podtytuł Alicja i Miasto Grzechu i została wydana na nowo, razem z jej drugą częścią, w wydawnictwie Fabryka Słów. To "zbiorcze" wydanie również otrzymało tytuł Alicja. Duża grafika u góry niniejszej recenzji pochodzi właśnie z okładki tego "nowego" wydania.

Poprzednia recenzja„Koniec wieńczy dzieło”
Następna recenzja„W kosmosie nikt nie usłyszy Twojego krzyku”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Koniec wieńczy dzieło”
Następna recenzja„W kosmosie nikt nie usłyszy Twojego krzyku”