Niech żyją terroryści!

Warszawa. Mroźny, zimowy wieczór. W Sejmie trwa zaprzysiężenie nowego prezydenta - elekta. W stolicy Polski w jednym miejscu zgromadziły się polskie elity rządzące - ustępujący i przyszły prezydent, posłowie, senatorowie, najwyżsi przedstawiciele władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej wraz z całą świtą. Nagle na salę sejmową wdziera się grupa uzbrojonych po zęby terrorystów. Tak zaczyna się powieść Grzegorza Mathei, kolejna pozycja z serii Supernowa Sensacja. Co czeka nas tym razem?

Recenzja: IV Rzeczpospolita, Grzegorz Mathea

Obejmując z woli narodu urząd prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny i pomyślność obywateli będą dla mnie najwyższym nakazem.

słowa roty składanej przez Prezydenta RP

Bliska przyszłość czy może rzeczywistość alternatywna? A może współczesność, jedynie dla niepoznaki przejaskrawiona i ubarwiona na potrzeby powieści? Przecież to wszystko, co opisuje Mathea w IV Rzeczpospolirej doskonale znamy z ekranu telewizora, z pierwszych stron gazet. Wszystko, poza zamachem terrorystycznym w Polsce. Po lekturze książki okaże się jednak – gwarantuję – że taki zamach nie dość, że jest niezwykle łatwy do przeprowadzenia, to jeszcze... najprawdopodobniej konieczny.

Akcja terrorystów nie jest zwykłą manifestacją niezadowolenia czy walką o jakąś wydumaną „słuszną sprawę”. Zamachowcy wcale nie chcą uwolnienia kompanów z więzienia, w nosie mają górę pieniędzy i samolot, którym mogliby odlecieć do ciepłych krajów. Nie są to sfrustrowani przestępcy, członkowie Al Kaidy czy innych przestępczych organizacji terrorystycznych. To młodzi ludzie, po studiach, inteligentni i dobrze wiedzący, czego chcą. A chcą - ni mniej ni więcej - tylko całej Rzeczpospolitej. Tak, tak, to najprawdziwszy zamach stanu, w zamierzeniach podobny do przewrotu majowego, który przeprowadził marszałek Piłsudski w 1926 r. I chociaż powody, dla których obydwa zamachy – ten historyczny i ten z powieści Mathei – zostały przeprowadzone nie pokrywają się nawet w 50 procentach, efekt miał być ten sam: przejęcie władzy i – co bardzo ważne – zalegalizowanie przewrotu, ustanowienie nowej władzy w państwie i nowego prawa (tu: konstytucji). To mogło się udać, bo tzw. opinia publiczna była po stronie terrorystów: przecież świnie trzeba w końcu odciągnąć od koryta i zabezpieczyć się na przyszłość przed ich powrotem.

Ludzie, którymi mam zaszczyt dowodzić, to kochający ojczyznę obywatele, którzy podobnie jak ja nie mogli dłużej znosić postępującej degradacji państwa polskiego i rozkradania go przez świętokradcze łapska tak zwanych elit politycznych. Decyzja o sięgnięciu po tak drastyczne środki nie była łatwa, ale podjęliśmy ją wspólnie, nie widząc innego wyjścia z sytuacji.

fragment orędzia do narodu przywódcy terrorystów Zaniego

Konstytucja zaproponowana przez bohaterów IV Rzeczpospolitej to naprawdę interesująca ustawa zasadnicza. Nie zdradzę wam, co zaplanował Mathea, powiem tylko, że jego wizja „nowego porządku” jest naprawdę intrygująca. To mogłoby zadziałać!

Nietrudno przewidzieć, że sympatia czytelnika leży od początku do końca powieści po stronie terrorystów. Jest w powieści fragment, który wielbicieli komentarzy pod artykułami publikowanymi w Onecie, Interii czy na gazeta.pl nie powinien zaskoczyć - tam po prostu lepsze teksty są na porządku dziennym. Otóż dziennikarze przeprowadzają uliczną sondę i okazuje się, że mieszkańcy fikcyjnej, powieściowej Warszawy są całym sercem z terrorystami! Wszyscy bez wyjątku! Oto prawda – i bez powieści Mathei ewidentna – o dzisiejszej Polsce i współczesnych Polakach. To te dziady w Sejmie są terroryści, pani!; Pozdrawiamy wszystkich chłopaków terrorystów! Chłopaki, jesteście za-je-biś-ci!; Wreszcie w tym kraju nastąpiła jakaś zmiana; Ja bym na ich miejscu tych wszystkich politykierów od razu pod mur! itd., itp.

Rządzą nami złodzieje i bandyci – czyż nie to słyszymy na ulicach? Być może nie jest to do końca prawdą, być może w kuluarach Sejmowych znalazłoby się kilku uczciwych ludzi – i być może tylko dlatego, wzorem biblijnej Sodomy i Gomory, przez wzgląd na tych „sprawiedliwych” budynek jeszcze stoi, a jego tymczasowi rezydenci mają się dobrze. Ze Starego Testamentu, jak dobrze pamiętamy, płynie jednak jeszcze jedna nauka: kiedy liczba „prawomyślnych” spadła poniżej określonej granicy, Bóg nie wytrzymał i zmiótł oba miasta z powierzchni ziemi...

Jednym słowem, książka świetnie wpisuje się w dzisiejszą niewesołą rzeczywistość i żywcem przenosi bohaterów afer z pierwszych stron gazet w powieściowy świat. Autor nie stroni od inteligentnego humoru, kpiąc w żywe oczy z rządzących nam miłosiernie elyt. To bolesny śmiech, bo śmiech przez łzy. Niekompetentni i zidiociali dowodzący, którzy kłócą się o przywileje i zwierzchnictwo, pazerni na władzę i zaszczyty posłowie i posłanki, dwulicowi i populistyczni ministrowie, goniąca za tanią sensacją telewizja, skorumpowani urzędnicy państwowi. Znajome, prawda?

Trudno jednoznacznie zaklasyfikować powieść Mathei. Poniekąd jest to i sensacja i fantastyka, dramat i satyra. Pewne jest jednak jedno: to wyśmienita powieść, świetnie napisana, trzymająca w napięciu, wzruszająca gdzie trzeba i gdzie trzeba powodująca salwy śmiechu. Przede wszystkim zaś dająca do myślenia. Mathea debiutuje w wyśmienitym stylu – co do tego nie ma dwóch zdań. Czytelnika, który interesuje się polityką, z pewnością będzie cieszyć odkrywanie, kto z kartek powieści jest kim w rzeczywistości – nazwiska „szych” są pozmieniane i są to mimo wszystko fikcyjne postaci, jednak mocno przypominają jak najbardziej prawdziwe i znane osobistości. Jestem pewny, że to nie przypadek.

Nad bohaterami wisi widmo beznadziei, a padający śnieg przykrywa bród. Dwaj główni bohaterowie IV Rzeczpospolitej, stojący po przeciwnej stronie konfliktu - terrorysta Zani i pułkownik Langer z Departamentu do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych Sztabu Generalnego – to postacie tragiczne, wyjątkowo ludzkie i targane emocjami. Brawa dla autora. Wątek sensacyjny (fabuła) mocno wciąga. Dodatkowy plus za czas, w którym ukazuje się powieść – przecież już wkrótce czekają nas wybory.

Pora na podsumowanie. Trzecia książka z serii SuperNowa sensacja to pozycja, którą z czystym sumieniem polecam każdemu z Was. Każdemu – nie tylko tym, których interesuje polityka. Wyśmienita lektura, dużo cynicznego, czarnego humoru, wartka akcja i smutne przesłanie – Mathei udało się połączyć sprawnie wszystkie te elementy. Dodatkowo autor wykazał się całkiem zgrabnym warsztatem literackim. W efekcie IV Rzeczpospolitą połyka się w ekspresowym tempie. I trudno ją potem wyrzucić z głowy. ■

Poprzednia recenzja„Uśpione zło”
Następna recenzja„O tym, który wędruje nocą”
1 komentarz
aniulaaa
Wysłano 22 czerwca 2009 o 15:17

Czytałam tą książkie.Jest wspaniał.Uwieżcie mi,dawno juz nie czytałam książki,która ukazuje drastycznie realia,chodz nie opisuje ich po imionach.Super.

Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Uśpione zło”
Następna recenzja„O tym, który wędruje nocą”