O pewnym dresiarzu

Osiedlowy dresiarz Grzesiu trafia do szpitala. To jednak dopiero początek jego kłopotów.

Notatka: O pewnym dresiarzu

Słuchajcie, zaczyna mnie to poważnie dręczyć. Trzecia z kolei książka, po którą sięgam, obraca się wokół zamkniętych gdzieś ludzi. Ludzi, którzy nie mogą się uwolnić, których rzeczywistość właśnie zmienia się w niezrozumiały koszmar. Przypadek? Po rasowym horrorze „Sanato” i żulczykowym „Instytucie” trafiam na „Dżozefa”. I wsiąkam.

Małecki zaczyna niewinnie. Osiedlowy dresiarz Grzesiu Bednar w efekcie pobicia, którego skutkiem jest kradzież komórki i skomplikowane złamanie nosa, trafia do szpitala. Towarzysze, z którymi będzie dzielił salę, niespecjalnie wpasowują się w blokerski profil kumpli, z jakim miał do tej pory do czynienia. To trzech starszych od niego facetów: Kurz (dygresja: podczas lektury nijak nie mogłem się przemóc i pseudonim ten czytałem z niemiecka jako „kurC”, chociaż pochodzi on przecież od kurzu właśnie), Maruda i Czwarty. To początek przygody, która skończy się hipnotyzującą wędrówką w krainę pewnej opowieści i dramatyczną izolacją w kurczącej się przestrzeni.

Da się? Da się wrzucić na kartki powieści skręcającą się w szaleństwie rzeczywistość i zrobić to tak, aby czytelnik nie tylko nie parsknął śmiechem, ale i od lektury nie mógł się oderwać? Da się opowiadać dwie kapitalne historie, w których świat realny miesza się z urojonym, jednocześnie zadając najważniejsze pytania? Da się wzruszać i bawić jednocześnie? Małecki udowadnia, że jak najbardziej: da się.

Jestem pewny, że „Dżozef” byłby jeszcze lepszy w odbiorze, gdybym znał twórczość Conrada, której duch unosi nad powieścią Małeckiego. Przyznaję jednak bez bicia, że nawet ten klasyczny, szkolny "Lord Jim" był chyba jedyną lekturą, której nie przeczytałem. Jednocześnie nie sądzę jednak, żeby ta nieznajomość w czymkolwiek przeszkadzała – „Dżozef” to po prostu kawałek świetnej, nieoczywistej, nie dającej się łatwo zaszufladkować literatury. ■

  cytat wart wynotowania  

Pomyślałem, że nie można bezkarnie w kółko żyć tylko zmyślonymi życiami. Że czytając coraz więcej i więcej, człowiek w końcu musi oszaleć, bo nie da się zmieścić w głowie tylu różnych historii i pozostać normalnym.

Poprzednia notatka„52 książki w roku 2015”
Następna notatka„O pewnym instytucie”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia notatka„52 książki w roku 2015”
Następna notatka„O pewnym instytucie”