Czeski sport

Piłkarze, hokeiści, wspinacze i kolarze. Siedemnaście historii o różnej sile rażenia.

Notatka: Czeski sport

Ryby? A może sarny? ;) Dla mnie Ota Pavel to bezapelacyjny król reportaży (opowiadań? bajek?) „sportowych”. Zarówno „Bajka o Rašce”, jak i „Puchar od Pana Boga” to przepięknie, czasem poetyckie wręcz, opowieści o ludziach, ich słabościach i zwycięstwach. Niby o pięknie/trudach sportu, ale zawsze widzianym przez pryzmat jednostki. Zabrzmi to pewnie trywialnie, ale przecież dokładnie tak tu jest: sport u Pavela to jedynie pretekst, aby opowiedzieć o człowieku.

W zbiorku wydanym przez Starą Szkołę znajduje się siedemnaście historii o różnej sile rażenia, których bohaterowie uprawiają kilka dyscyplin sportowych. Znajdziemy tu piłkarzy, hokeistów, wspinaczy i kolarzy. Ota Pavel zmarł w 1973 roku – akcja wszystkich reportaży dzieje się w czasach, kiedy sport jeszcze nie kojarzył się z komercją, wielkimi pieniędzmi i koksem, a sportowców „rekrutowało” się wśród rolników, pracowników fabryk, żołnierzy. Jednym słowem: byli to zwykle amatorzy, którzy trenowali… hmmm… roznosząc bułki na ten przykład. Pavel pisze o nich po prostu cudownie, ma niebylejakie pomysły, a czasem zupełnie zaskakującą perspektywę. Tym samym o sile tych historii decydują po równo niebagatelni, ale jednak bardzo bliscy i ludzcy, bohaterowie, jak i niezwykły talent autora.

Książkę połyka się błyskawicznie, nierzadko z uśmiechem na twarzy i/lub łzami w oczach. Przy okazji zaznaczając perełki - cytaty. Chociażby takie, jak te poniżej.

Polecam bez wahania. ■

  cytat wart wynotowania  

Przed wiosną zawsze umiera więcej ludzi. (…) Tak umarł mój tata, tak umarł Hubert. A nie byli starzy, planowali jeszcze czegoś dokonać i dopiero potem odpoczywać. Ale byli zmęczeni, mieli dobre serca, a dobre serce rozdaje się szybko, aż wreszcie nic z niego nie zostaje.

Zaskoczony Piotr nie wiedział, co odpowiedzieć, ponieważ nigdy Karola nie okłamywał. Myślał, że go w ten sposób wychowuje, chociaż później, kiedy był starszy, zrozumiał, że nie jest tak, jak wmawiała mu jego kierująca się wyświechtanymi hasłami matka: Z prawdą zajdziesz najdalej. Wręcz przeciwnie, jeśli kłamstwo było sprytne, a przede wszystkim była szansa, że zostanie wykryte późno lub wcale, należało z niego skorzystać.

I teraz już wiem, że człowiek w swej ciągłej gonitwie i pośpiechu powinien spokojnie wysiąść z zatłoczonego tramwaju, do którego ledwo udało mu się wcisnąć, i pójść na przykład do kwiaciarni. Że powinien pomachać niebieskim balonikiem na znak, że wciąż żyje. Przynajmniej czasami powinien podać swoim życiowym rywalom pomarańczę lub bidon z wodą.

Poprzednia notatka„Ojcowie”
Następna notatka„Niby ksiądz, a człowiek!”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia notatka„Ojcowie”
Następna notatka„Niby ksiądz, a człowiek!”